czwartek, 26 lutego 2015

Rozdział 9 - Kolejna groźba

Ginny nie chciała ze mną rozmawiać, więc zaczekałam jeszcze z pół godziny, za nim wróciłam do pokoju. Było w nim inaczej. Niezwykle cicho, niezwykle ciemno i... niezwykle zimno. Okno było otwarte, ale jak? Nigdy nie umiałyśmy otworzyć tego okna, więc jak było otwarte?! Już dawno przestałyśmy próbować. To niemożliwe, żeby Ginny lub Luna je otworzyły. Spojrzałam na łóżko i przeraziłam się. Leżała tam karteczka. Kolejna groźba.

Węszysz? Przestań, bo będzie źle. Rozumiesz?

Znów uciekam jak te spłoszone ptaki
Tym razem tekst był wyraźny, a ja jeszcze bardziej przerażona. Położyłam się na łóżku, ale wzroku nie oderwałam od tekstu. Pomimo chłodu, mi było duszno i gorąco. Kiedy się ocknęłam przebrałam się i zasłoniłam kotary. Po długim myśleniu, nadszedł błogi sen...

Biegnę. Biegnę szybko przez las. Ciemny las. Coś mnie goni. Nie obracam się. Biegnę szybciej. Bolą mnie nogi. Nie jestem sama... ktoś jest ze mną. Dziewczyna, chłopak, nie wiem. Słyszę jak upada. Nie odwracam się. Słyszę krzyk. Zatrzymuję się. Odwracam i widzę błysk świateł, ale one nie osłabiają bestii. Stwór dostrzega mnie i...
Sen jednak nie był błogi. Widzę go więcej i jeszcze więcej się boję. Nadal nie wiem tyle, a już pojawiają się nowe pytania. Nie wytrzymam. Spojrzałam na zegarek 5:46. Nie zasnę już. Nie po tym śnie. Wstałam i ruszyłam do łazienki. Przelotnie zobaczyłam, że łóżko Ami jest puste. Gdzie ona jest? Czy nocuje tu? Na pewno nie. Miałam się nią nie przejmować, ale to jednak moja siostra. Zniknęłam w czeluściach łazienki na 30 minut. Kiedy wyszłam pościeliłam łóżko i zeszłam na dół. Ze smutkiem stwierdziłam, że nikogo nie ma w Pokoju Wspólnym. Cicho otworzyłam portret i wyszłam na korytarz. Jak można było się spodziewać, był pusty. Poszłam korytarzem przed siebie. Nie wiem jak, ale znalazłam się na parterze. Zobaczyłam profesor McGonagall przed posągiem gargulca. Zatrzymałam się i schowałam za ścianą, żeby tylko nie zobaczył mnie ten przeklęty kot!
- Fasolki wszystkich smaków. - powiedziała, a gargulec odskoczył i profesorka zniknęła. Są szanse, że to przejście do gabinetu dyrektora. Musze spróbować kiedyś tam wejść, jak nikogo nie będzie.
- Miał! - zamarłam. Koło mnie stała kotka Filcha i wołała swojego pana. Zaczęłam biec na oślep, żeby tylko ich zgubić. Nagle na kogoś wpadłam. Byłam gotowa na to, że to nauczyciel, woźny lub inny pracownik szkoły. Na szczęście się pomyliłam. Wpadłam na Freda i Georga!
- Gdzie są ci niedobrzy uczniowie, kochana? Prowadź. - usłyszeliśmy woźnego. Złapali mnie za ramiona i pociągnęli za jakiś gobelin.
- Lumos. - mruknęli jednocześnie. Byliśmy w korytarzu, którego wcześniej nie widziałam. Wstrzymaliśmy oddech. W ciszy dało się słyszeć kroki woźnego. Były coraz głośniej, aż wiedziałam, że jest za ścianą. Nie zatrzymał się, poszedł dalej, a kroki cichły.
- Gdzie jesteśmy? - pierwsze pytanie, które musiało wypaść z moich ust.
- W jednym z tajnych przejść.
- Jest ich siedem w Hogwarcie. Właśnie wymykaliśmy się do Hogsmead.
- Ale nie możesz o tym nikomu powiedzieć. - pogubiłam się, który mówi co. Na usta nasuwały mi się kolejne pytania, ale wolałam już iść. Chciałam już ruszyć dalej, ale przypomniało mi się pytanie.
- Jak dostać się do gabinetu Dumbledora? - zapytałam bez wahania. To pytanie na moje wszystkie problemy.
- Co?! - wytrzeszczyli oczy i niepewnie zapytali. Nie mogą uwierzyć czy nie wiedzą?
- Jak dostać się do gabinetu Dumbledora. - powtórzyłam pytanie, a raczej powiedziałam, powtórzyłam zdanie.
- Trzeba wypowiedzieć hasło do gargulca... - zaczął Fred
- Który stoi na parterze... - skończył George
- Zaraz w centrum, nie przegapisz.
- Teraz hasło brzmi fasolki wszystkich smaków. - mruknęłam "dzięki" i zostawiłam ich samych. Nie chciałam pytań "A po co ci to wiedzieć", "A czemu mamy ci powiedzieć". Chłopaki byli dobrym źródłem informacji, nie zadawali niewygodnych pytań. Ostrożnie ruszyłam przed siebie. Nadal nie miałam pojęcia gdzie jestem. Po chwili nasunęła się odpowiedź. Zobaczyłam łazienkę Marty. Dużo o niej słyszałam, ale nigdy tam nie wchodziłam. Ominęłam to miejsce szerokim łukiem i wspięłam się na schody. Czyli gabinet Dumbledora nie jest pilnie strzeżony. Moja szansa. Muszę porozmawiać z tą tiarą. Kim jest mój ojciec? Jeśli nie mugolem to kim? Mama była Puchonką..., a no tak! Na pewno ktoś coś o niej wie. Sprout, na następnej lekcji zielarstwa porozmawiam z nią o mamie. Raczej się nie zorientuje, że moje pytania mają drugie dno. Powoli doszłam do portret Grubej Damy. Powiedziałam hasło i przeszłam pod portretem, nie zwracałam uwagi na jęczenie postaci. Spojrzałam na zegar w Pokoju Wspólnym. 7.14. Co! Już ta godzina! Nie było mnie aż ponad godzinę! Pobiegłam do pokoju. Łóżko Mer było w takim samym stanie, jak wtedy gdy wychodziła. Światło w łazience paliło się, a łóżka Luny i Ginny były pościelone. Na jednym siedziała rudowłosa dziewczyna. Podeszłam do swojego łóżka i usiadłam na nim. Chwile siedziałyśmy bez słowa. Pierwsza odezwała się Ginny.
- Przepraszam, że wczoraj tak się zachowałam. Powinnam była tak nie robić. - mówiła - Ale mnie zrozum, nie chcę się tym z nikim dzielić. - w jej głosie brzmiała desperacja - Proszę. - ostatnie słowo dodała błagalnie. Bez silnie. Całkowicie inaczej niż ta Ginny, którą znałam.
- Spoko. Nie musisz mnie przepraszać. Każdy ma swoje sekrety i tajemnice. - powiedziałam, a jej usta uśmiechnęły się, ale oczy pozostały smutne. - Hej, spokojnie. Nie martw się tak! - oczy nadal smutne. Nie chciałam drążyć dalej tego tematu. Nie miałam siły. Los mi dzisiaj sprzyjał, po chwili z łazienki wyszła Luna i ruszyłyśmy na śniadanie.
- Gdzie sypia America? - spytałam. Mój ton był trochę za bardzo od niechcenia, ale może to dobrze. Ona nie chciała, ona zerwała rodzinne więzy, ona była ta starsza, ona nigdy się nie przejmowała innymi, ale wina zawsze leży po środku. Ruda westchnęła.
- Nie wiemy. Chciałyśmy ją zapytać, ale nie chcemy słuchać wyzwisk Malfoya. - spuściła wzrok. Nie dziwnie jej się. Też bym nie chciała słuchać. Powoli doszłyśmy do wielkiej sali. Czekali już tam Luke i Percy, widziałam też przy stole Colina Creevey'a, Hermionę, Rona i Harrego. Ginny patrzyła na niego niepewnie, a jak on napotkał jej wzrok, zaczerwieniła się i szybko odwróciła wzrok. Czyżby to o nim mi wczoraj nie chciała powiedzieć? Siadłyśmy przy stole, przywitałyśmy się z chłopakami i rozmawialiśmy, o wszystkim, i o niczym. Lekcje minęły mi zaskakująco szybko, aż w końcu zielarstwo. Całą lekcję myślałam tylko na pytaniami. W końcu zabił dzwon. Wszyscy pośpiesznie wyszli z klasy. Zostałam tylko ja i Sprout. Czas na moje pytania...

Witam wszystkich! Już rozdział 9. Szybko minęło. Blog założony 30.12.14, a dziś jest 26.02.15, czyli blog ma prawie 2 miesiące (2 marca)! Wow, długo już tu jestem. Pozdrawiam.
Alicja

Ps. Jeśli macie możliwość to zareklamujecie mojego bloga (znajomi, blogi)? Jeśli możecie to bardzo proszę <3

9 komentarzy:

  1. Rozdział cudo jak zawsze :P No, a niegrzecznie tak się wkradać do gabinetu Dumbledora! Jestem ciekawa czy jej się to uda :) No a Ginny mówiła o Harry'm ja wiedziałam! Wiedziaałam! :D Hahah tyle miłości :)
    Czekam na następny rozdział i pozdrawiam Mania :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się podobało :)
      Również pozdrawiam
      Alicja

      Usuń
  2. Robi się coraz ciekawiej. Kolejna groźba. Nie no rozdział boski! Jak zawsze zresztą. Życzę mnóstwa weny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapraszam na nn. syriusz-black-i-dorcas-meadowes.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej!
    Przybywam komentować XD To zaczynając, coraz bardziej chce wiedzieć o co chodzi z tym ojcem. Kim on jest, że matka nie chce nic powiedzieć. America gdzieś znika, wpadła w źle towarzystwo? Oby nie. O rany groźby 0.o Boję się o nią. Ginny i Harry <3 Kocham ich, ale muszę jeszcze tak długo czekać aż coś zaiskrzy :/ Czekam na kolejny rozdział i życzę weeeenny!
    Pozdrawiam cieplutko Panienka Livvi :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, historia z ojcem jest super ciekawa!
      America wpadła w towarzystwo Ślizgonów, więc można to nazwać złym towarzystwem. Również pozdrawiam
      Alicja

      Usuń
  5. Witam!
    To istnieje takie imię America? Ale wracając do tematu. Nie zauważyłam w Twoim opowiadaniu żadnych literówek czy błędów interpunkcyjnych co mnie bardzo cieszy. Historia widać Twoja własna. I dobrze! Grunt to kreatywność! Mój mózg wysiada i nie wiem co napisać, więc wybacz za taki ,,skromny" komentarz ;)
    Sonrisa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba takie imię istnieje, ale u mnie zostało ono zaczerpnięte z powieści "Rywalki". Nie przeszkadzają mi krótkie komentarze :)
      Pozdrawiam, Alicja

      Usuń