czwartek, 26 lutego 2015

Rozdział 9 - Kolejna groźba

Ginny nie chciała ze mną rozmawiać, więc zaczekałam jeszcze z pół godziny, za nim wróciłam do pokoju. Było w nim inaczej. Niezwykle cicho, niezwykle ciemno i... niezwykle zimno. Okno było otwarte, ale jak? Nigdy nie umiałyśmy otworzyć tego okna, więc jak było otwarte?! Już dawno przestałyśmy próbować. To niemożliwe, żeby Ginny lub Luna je otworzyły. Spojrzałam na łóżko i przeraziłam się. Leżała tam karteczka. Kolejna groźba.

Węszysz? Przestań, bo będzie źle. Rozumiesz?

Znów uciekam jak te spłoszone ptaki
Tym razem tekst był wyraźny, a ja jeszcze bardziej przerażona. Położyłam się na łóżku, ale wzroku nie oderwałam od tekstu. Pomimo chłodu, mi było duszno i gorąco. Kiedy się ocknęłam przebrałam się i zasłoniłam kotary. Po długim myśleniu, nadszedł błogi sen...

Biegnę. Biegnę szybko przez las. Ciemny las. Coś mnie goni. Nie obracam się. Biegnę szybciej. Bolą mnie nogi. Nie jestem sama... ktoś jest ze mną. Dziewczyna, chłopak, nie wiem. Słyszę jak upada. Nie odwracam się. Słyszę krzyk. Zatrzymuję się. Odwracam i widzę błysk świateł, ale one nie osłabiają bestii. Stwór dostrzega mnie i...
Sen jednak nie był błogi. Widzę go więcej i jeszcze więcej się boję. Nadal nie wiem tyle, a już pojawiają się nowe pytania. Nie wytrzymam. Spojrzałam na zegarek 5:46. Nie zasnę już. Nie po tym śnie. Wstałam i ruszyłam do łazienki. Przelotnie zobaczyłam, że łóżko Ami jest puste. Gdzie ona jest? Czy nocuje tu? Na pewno nie. Miałam się nią nie przejmować, ale to jednak moja siostra. Zniknęłam w czeluściach łazienki na 30 minut. Kiedy wyszłam pościeliłam łóżko i zeszłam na dół. Ze smutkiem stwierdziłam, że nikogo nie ma w Pokoju Wspólnym. Cicho otworzyłam portret i wyszłam na korytarz. Jak można było się spodziewać, był pusty. Poszłam korytarzem przed siebie. Nie wiem jak, ale znalazłam się na parterze. Zobaczyłam profesor McGonagall przed posągiem gargulca. Zatrzymałam się i schowałam za ścianą, żeby tylko nie zobaczył mnie ten przeklęty kot!
- Fasolki wszystkich smaków. - powiedziała, a gargulec odskoczył i profesorka zniknęła. Są szanse, że to przejście do gabinetu dyrektora. Musze spróbować kiedyś tam wejść, jak nikogo nie będzie.
- Miał! - zamarłam. Koło mnie stała kotka Filcha i wołała swojego pana. Zaczęłam biec na oślep, żeby tylko ich zgubić. Nagle na kogoś wpadłam. Byłam gotowa na to, że to nauczyciel, woźny lub inny pracownik szkoły. Na szczęście się pomyliłam. Wpadłam na Freda i Georga!
- Gdzie są ci niedobrzy uczniowie, kochana? Prowadź. - usłyszeliśmy woźnego. Złapali mnie za ramiona i pociągnęli za jakiś gobelin.
- Lumos. - mruknęli jednocześnie. Byliśmy w korytarzu, którego wcześniej nie widziałam. Wstrzymaliśmy oddech. W ciszy dało się słyszeć kroki woźnego. Były coraz głośniej, aż wiedziałam, że jest za ścianą. Nie zatrzymał się, poszedł dalej, a kroki cichły.
- Gdzie jesteśmy? - pierwsze pytanie, które musiało wypaść z moich ust.
- W jednym z tajnych przejść.
- Jest ich siedem w Hogwarcie. Właśnie wymykaliśmy się do Hogsmead.
- Ale nie możesz o tym nikomu powiedzieć. - pogubiłam się, który mówi co. Na usta nasuwały mi się kolejne pytania, ale wolałam już iść. Chciałam już ruszyć dalej, ale przypomniało mi się pytanie.
- Jak dostać się do gabinetu Dumbledora? - zapytałam bez wahania. To pytanie na moje wszystkie problemy.
- Co?! - wytrzeszczyli oczy i niepewnie zapytali. Nie mogą uwierzyć czy nie wiedzą?
- Jak dostać się do gabinetu Dumbledora. - powtórzyłam pytanie, a raczej powiedziałam, powtórzyłam zdanie.
- Trzeba wypowiedzieć hasło do gargulca... - zaczął Fred
- Który stoi na parterze... - skończył George
- Zaraz w centrum, nie przegapisz.
- Teraz hasło brzmi fasolki wszystkich smaków. - mruknęłam "dzięki" i zostawiłam ich samych. Nie chciałam pytań "A po co ci to wiedzieć", "A czemu mamy ci powiedzieć". Chłopaki byli dobrym źródłem informacji, nie zadawali niewygodnych pytań. Ostrożnie ruszyłam przed siebie. Nadal nie miałam pojęcia gdzie jestem. Po chwili nasunęła się odpowiedź. Zobaczyłam łazienkę Marty. Dużo o niej słyszałam, ale nigdy tam nie wchodziłam. Ominęłam to miejsce szerokim łukiem i wspięłam się na schody. Czyli gabinet Dumbledora nie jest pilnie strzeżony. Moja szansa. Muszę porozmawiać z tą tiarą. Kim jest mój ojciec? Jeśli nie mugolem to kim? Mama była Puchonką..., a no tak! Na pewno ktoś coś o niej wie. Sprout, na następnej lekcji zielarstwa porozmawiam z nią o mamie. Raczej się nie zorientuje, że moje pytania mają drugie dno. Powoli doszłam do portret Grubej Damy. Powiedziałam hasło i przeszłam pod portretem, nie zwracałam uwagi na jęczenie postaci. Spojrzałam na zegar w Pokoju Wspólnym. 7.14. Co! Już ta godzina! Nie było mnie aż ponad godzinę! Pobiegłam do pokoju. Łóżko Mer było w takim samym stanie, jak wtedy gdy wychodziła. Światło w łazience paliło się, a łóżka Luny i Ginny były pościelone. Na jednym siedziała rudowłosa dziewczyna. Podeszłam do swojego łóżka i usiadłam na nim. Chwile siedziałyśmy bez słowa. Pierwsza odezwała się Ginny.
- Przepraszam, że wczoraj tak się zachowałam. Powinnam była tak nie robić. - mówiła - Ale mnie zrozum, nie chcę się tym z nikim dzielić. - w jej głosie brzmiała desperacja - Proszę. - ostatnie słowo dodała błagalnie. Bez silnie. Całkowicie inaczej niż ta Ginny, którą znałam.
- Spoko. Nie musisz mnie przepraszać. Każdy ma swoje sekrety i tajemnice. - powiedziałam, a jej usta uśmiechnęły się, ale oczy pozostały smutne. - Hej, spokojnie. Nie martw się tak! - oczy nadal smutne. Nie chciałam drążyć dalej tego tematu. Nie miałam siły. Los mi dzisiaj sprzyjał, po chwili z łazienki wyszła Luna i ruszyłyśmy na śniadanie.
- Gdzie sypia America? - spytałam. Mój ton był trochę za bardzo od niechcenia, ale może to dobrze. Ona nie chciała, ona zerwała rodzinne więzy, ona była ta starsza, ona nigdy się nie przejmowała innymi, ale wina zawsze leży po środku. Ruda westchnęła.
- Nie wiemy. Chciałyśmy ją zapytać, ale nie chcemy słuchać wyzwisk Malfoya. - spuściła wzrok. Nie dziwnie jej się. Też bym nie chciała słuchać. Powoli doszłyśmy do wielkiej sali. Czekali już tam Luke i Percy, widziałam też przy stole Colina Creevey'a, Hermionę, Rona i Harrego. Ginny patrzyła na niego niepewnie, a jak on napotkał jej wzrok, zaczerwieniła się i szybko odwróciła wzrok. Czyżby to o nim mi wczoraj nie chciała powiedzieć? Siadłyśmy przy stole, przywitałyśmy się z chłopakami i rozmawialiśmy, o wszystkim, i o niczym. Lekcje minęły mi zaskakująco szybko, aż w końcu zielarstwo. Całą lekcję myślałam tylko na pytaniami. W końcu zabił dzwon. Wszyscy pośpiesznie wyszli z klasy. Zostałam tylko ja i Sprout. Czas na moje pytania...

Witam wszystkich! Już rozdział 9. Szybko minęło. Blog założony 30.12.14, a dziś jest 26.02.15, czyli blog ma prawie 2 miesiące (2 marca)! Wow, długo już tu jestem. Pozdrawiam.
Alicja

Ps. Jeśli macie możliwość to zareklamujecie mojego bloga (znajomi, blogi)? Jeśli możecie to bardzo proszę <3

niedziela, 22 lutego 2015

Rozdział 8 - Sam na sam

Siedliśmy na wilgotnej i zimnej podłodze. W miejsce spania rozłożyłam koce. Położyliśmy się. Luke wyciągnął z plecaka jakiś łańcuch. Gdy wyciągnął go całego, spostrzegłam, że to smycz... a raczej coś podobnego. Obręcz włożył sobie na głowę, a łańcuch do haka w ścianie. Dopiero położył się spokojnie.
- Co ty odwalasz? - spytałam . Po co on to robi? Przecież nie jest wilkołakiem. Mam taką nadzieję. Zaczęłam czuć się trochę dziwnie, sam na sam, a on ma jakieś coś na szyi. Nie odpowiedział, chyba się zamyślił. - Luke, - spojrzał na mnie - przepraszam. Po prostu się denerwuję, ale to nie znaczy, że powinnam być taka oschła. - uśmiechnął się do mnie
- Nic nie szkodzi. Ja też się denerwuje i ty masz do tego prawo. - i ja się uśmiechnęłam. Tak dobrze mnie zrozumiał. Spojrzałam na niego. Dzięki resztce światła widziałam jego twarz, znów się zamyślił, przestraszył. - A co jeśli to prawda. Co jeśli jestem bestią? Będę krzywdził ludzi?
- Jeśli to będzie prawda to znajdziemy jakiś sposób, żebyś przestał tym być. Nie pozwolimy, żebyś krzywdził ludzi i oczywiście będziemy musieli powiedzieć o tym innym. - nie rozmawialiśmy długo, bo zmorzył nas sen...

Zasnęłam około północy. Na szczęście dziś sobota, więc możemy się wyspać. O ile da się to wykonać w wilgotnych, zimnych i twardych lochach. Otworzyłam oczy i się przeraziłam. Nie mogło być jeszcze dnia. Przez okienko widać było noc. Obok mnie, tam gdzie jeszcze wczoraj był Luke, leżał biały pies. Raczej wilk, bo był ogromy. Chyba spał. To musi być prawda,on jest wilkołakiem. Czy tą klątwę da się zdjąć. Przecież mam tę księgę! Szybko otworzyłam na rozdziale o klątwie.
Klątwa wilkołaków jest ciężko klątwą. Nie ma prawie żadnych plusów, w przeciwieństwie do klątwy wampirów. - Ominęłam część tekstu - Klątwę tą może zdjąć tylko potężny czarodziej. Trzeba użyć do tego 100% swojej mocy. Nie polega to na powiedzeniu formułki. Trzeba wiedzieć co się robi, czuć tą moc.  - Kto dałby rade zdjąć z niego klątwę. Może ktoś z nauczycieli... Dumbledore! Trzeba z nim porozmawiać na pewno da rade! Ale nie teraz. Przesunęłam się w kąt, tak aby ten wilk, znaczy Luke nie mógł mi nic zrobić. Szybko zasnęłam.

Ktoś szturchał mnie w ramię i mówił coś do mnie. Powoli otworzyłam oczy i usiadłam. Strasznie bolał mnie kark i kręgosłup. Nad mną stał Luke. Już w postaci ludzkiej. Był przerażony.
- Byłem tym prawda. Czułem to. - co miałam odpowiedzieć. Nie będę kłamać.
- Tak, byłeś śnieżnym wilkiem. - posmutniał jeszcze bardziej - Ale znalazłam sposób na odwrócenie tego. Popatrz. - pokazałam mu artykuł w księdze. Przeczytał go parę razy.
- To nie takie proste. Nie chcę żyć takimi marzeniami. - prychnął - Kto by to zrobił? Kto dałby rade?
- Dumbledore. On jest potężnym czarodziejem. Wiem to, a jestem tu 3 tygodnie...

Następny tydzień minął jak z bicza strzelił. Zdałam sobie sprawę, że jestem już tu miesiąc, a tyle spraw nie rozwiązanych. Likantropia Luka, sprawy z Ami, nauka, cieszenie się piękną pogodą, mecz Quidditha, przez zapomniałam o tej przeklętej tiarze przydziału...
Na historii magii Binss miał dla nas niespodziankę.
- Dziś lekcja będzie inna. - ziewnęłam - Będziemy dziś mieć na lekcji tiarę przydziału. Zajmiemy się jej historią. - aż podskoczyłam na krześle, zapomniałam! Miałam się dowiedzieć gdzie jest tiara miesiąc temu! Usiadła i stwierdziłam, że notowanie jest przydatne. - Tiara przydziału od lat [...] Ta oto tiara, spoczywa w gabinecie dyrektora przez prawie cały rok. Jest wyciągane tylko na początek roku. Praca domowa to opowiedzieć o tiarze. - wyszliśmy z klasy. Czyli tiara jest w gabinecie dyrektora. Świetnie! Tylko jak tam wejść. Muszę zajrzeć do biblioteki. Ale to później, teraz nie mam czasu.
- Znów tyle pracy domowej. Zabić się można! - jęczał Percy - Przynajmniej jedzenie dobre mają. - powiedział po nałożeniu sobie drugiego śniadania na talerz. Zaśmieliśmy się z niego.
- Co robimy dziś po przebiciu się przez tę robotę? - spytał Luke, po pełni był trochę przybity, ale chyba już mu przeszło.
- Śpimy. Masz lepszy pomysł? - Percy to po prostu Percy. Jak my z nim żyjemy. On tylko spać, jeść, spać, jeść, spać, jeść... i tak dalej!
- Tak, mam lepszy pomysł! Możemy pójść na błonia lub posiedzieć przy kominku. - odpowiedziała Ginny i nutką irytacji. Zachichotałam, ale zaraz się uciszyłam, bo do sali wszedł ten ulizaniec, Draco Malfoy. Oczywiście koło niego szła moja siostra.
- Jak on może być dla niej ideałem? - spytałam
- Nie mam pojęcia, ale to jest ble. Oni są ble. - powiedział Luke krzywiąc się. Miał racje. Na resztę czasu zapanowała cisza. Potem lekcje, aż wreszcie wróciliśmy do dormitorium. Rzuciliśmy się na wygodne kanapy. Znów weekend, więc kto chce odrabiać pracę domową? Rozłożyłam się na kanapie. Na równoległy meblu położyła się Ginny, a Luna poszła do dormitorium. Chłopaki też wstali.
- Idziemy na stadion. Pa. - powiedzieli, a my mruknęłyśmy "Pa". Po chwil zeszła też Luna.
- Idę do Hagrida. Cześć. - nie czekając na naszą odpowiedź, przebiegła pod portretem.
- To zostałyśmy tylko my. - powiedziała ruda - Opowiedz mi o sobie. Znamy się tak długa, a tak mało o sobie wiemy.
Czas leci, ludzie odchodzą, a ja tu nadal jestem
- No więc, mieszkam pod Londynem. Mam starszą siostrę, Pamelę i młodszego brata, Willa. Chodziłam do mugolskiej szkoły. Chyba nie za bardzo miałam przyjaciół, ludzi, którym mogłam zawsze ufać albo chociaż czasem. Córka lekarki i nauczyciela, chyba nawet ładna, mądra i chyba inteligentna, ale tak nie pewna siebie. Stojąca grzecznie w cieniu siostry, cwaniary, kombinatorki, wiecznie ganiającej za chłopakami. Pff! Ona nic więcej nie robiła. Tylko chłopaki, przyjaciółeczki, zakupy, zabawa. Nigdy nawet nie rozmawiała szczerze ze mną... Była perfidna, dlaczego nie trafiła do jednego domu z Malfoyem, mogli by być tą parą. Nie obchodzi mnie już to. Mam takich zachowań dość. Czuję, że tu nauczę się być samowystarczalna, zdobędę przyjaciół. Będę inna niż wszyscy. Będę inna niż byłam. Będę sobą. Zmienię moje życie jeszcze bardziej, a myślałam, że to już nie możliwe. Chcę przestać być niepewna i strachliwa. Jestem czarownicą. Teraz mogę wszystko. Mogę pokonać każdy mur i dowiem się czemu mama nie powiedziała mi o tym, kim jesteśmy. - nawet nie wiem jak napłynęły do mnie takie emocje. To było nieoczekiwane. Byłyśmy sam na sam.
 
Chcę być jak ogień, który zgasi niepewność
- Wow! Nie spodziewałam się. Wow. Może ja teraz coś opowiem. - przytaknęła, - Zawsze dorastałam w biedzie. Byłam gnębiona przez braci. Wiem, że oni wszyscy Bill, Charlie, Percy, Fred, George, Ron, mama i tata, mnie kochają. Rodzice bardzo często mnie bronili przed chłopakami. To było nie potrzebne. Umiem o siebie sama zadbać, a od kiedy miałam sześć lat, włamuję się do kanciapy z miotłami i ćwiczę granie, bo chłopaki mi nigdy nie pozwalają ze sobą grać. Szkoda, ale chyba nie wiedzą jakim jestem dobrym zawodnikiem. Rodzice traktują mnie jak jakąś szklaną laleczkę, bardzo kruchą. Hogwart jest dla mnie ucieczką. Mogę odpocząć od tego co zwykle. Mam was i... nie ważne.
- Dokończ. Obiecuję, że nikomu nie powiem. - nalegałam, w końcu mam się zmienić
- Nie, nie ważne. Idę spać. Do jutra. - i zostałam sama. Ja i moje myśli, one nigdy mnie nie opuszczą.

Ta da!!! Tydzień nic nie czytaliście! Naprawdę starałam się nad tym rozdziałem! Naprawdę! Podoba wam się? Moim zdaniem za szybka akcja. Ale naprawdę ciężko się go pisało...
Do następnej notki

Alicja



sobota, 21 lutego 2015

Fragment

Macie fragment rozdziału:

[...] chyba nawet ładna, mądra i chyba inteligentna, ale tak nie pewna siebie. Stojąca grzecznie w cieniu siostry, cwaniary, kombinatorki, wiecznie ganiającej za chłopakami. Pff! Ona nic więcej nie robiła. Tylko chłopaki, przyjaciółeczki, zakupy, zabawa. [...] mogli by być tą parą. Nie obchodzi mnie już to. [...] Będę inna niż wszyscy. Będę inna niż byłam. Będę sobą. . Mogę pokonać każdy mur

- Co ty odwalasz? - spytałam . Po co on to robi? Przecież nie jest wilkołakiem. Mam taką nadzieję. Zaczęłam czuć się trochę dziwnie, sam na sam

Klątwa wilkołaków jest ciężko klątwą. [...] w przeciwieństwie do klątwy wampirów. - Ominęłam część tekstu - Klątwę tą może zdjąć tylko [...] Nie polega to na powiedzeniu formułki.

Zachichotałam, ale zaraz się uciszyłam, bo [...] Oczywiście koło niego 


Ps. Rozdział już jutro!

środa, 18 lutego 2015

Przepraszam!

Przepraszam, że ostatnie coś do poczytania było w sobotę. Niestety za szybko nie będzie, ponieważ moja szkoła chce mnie zamordować :(

poniedziałek, 16 lutego 2015

DUŻO RZECZY!

Mam do was parę spraw, a mianowicie:

  1. Reklama;
    Chcę zareklamować moje pozostałe blogi, a mianowicie ten o książkach LINK oraz ten o HP LINK2
  2. Informacje o rozdziałach/notkach/informacjach;

    Czy ktoś sobie życzy, żebym informowała go o postach na blogu? Oczywiście o wiele łatwiej jest zaobserwować (u dołu strony).
  3. Nowe zakładki;

    Czy stworzyć zakładki "spam" oraz "pomoc". W tej drugiej chodzi o to, że jak będziecie mieć problem z czymś na blogu, to ja to wyjaśnię.
  4. Link do ulubionego bloga;

    Podajcie mi w komentarzu link do bloga, który mogłabym czytać i mogła szybko nadrobić.
  5. Ankieta;

    Jeśli ktoś nie wie, to w prawej kolumnie jest ankieta o playliście. Proszę głosujcie!
  6. Moje ulubione blogi;

    Chciałby ktoś zakładkę z moimi ulubionymi blogami?
  7. Inne pomysły

    Jeśli macie jakieś pomysły, pytania itp. możecie zadać mi te pytania. Pod każdą notką. Obiecuję, że odpowiem!

sobota, 14 lutego 2015

Niespodzianka cz. 2

Druga część historii o Alicji Sims. Jak potoczy się jej los? Przekona się do Damona? A może połączy ją coś z Potterem? Albo ze Stefanem?

Dedykuję: Panienka Livvi, Lady Mania, Aga i Dorcas Meadowes - Black

   Sims stanęła na środku pokoju. Przybrała pozycję zamkniętą. Ogólnie w dormitorium panował chaos. Tylko jedno łóżku wyglądało na codziennie sprzątane. Łóżko Stefana. Z nie wiadomo jakich powodów, wydało jej się to rozczulające. Łóżko Pottera to był jeden wielki rozpierdolnik. Rzygać się chciało po prostu na nie patrząc. Obok stało łóżko Freda Wesley'a. Leżały tam różne rzeczy. Jego własne wymysły. Nie zdziwiło jej to. Znała jego ojca, a jej matka znała jego wuja. Łóżko Johna było całe ubrudzone jedzeniem. Było to dziwne. Natomiast na łóżku Damona leżały jego ubrania i... było ubrudzone krwią. Wzdrygnęła się. Salvatore podszedł do łóżka i założył koszulę. Jak on rozpoznawał, które ubrania były czyste???
- Będziesz tak stała i milczała czy zawiesisz broń? - zapytał i zrobił miejsce na łóżku. Stop! On wrzucił wszystko do kufra. Jakie to prymitywne. Usiadł na nim i poklepał miejsce obok siebie. Dziewczyna niechętnie siadła obok.
- To zobaczmy te zadania. - odparła lodowato. Wyjęła książkę i zaczęła szukać strony. On niby przez przypadek musnął ręką jej rękę. ~ Czy on chce mnie uwieść? I czy on nie czyta w myślach? ~ zaczęło jej się robić gorąco. Stresowała się. - To jest to. O nie. - jęknęła - Musimy zrobić projekt.
- I co w tym złego? - zapytał ciemno włosy
- Nie umiem rysować... - przyznała się. Po co ma go owijać w bawełnę. Najlepiej się nie oszukiwać, że będzie dobrze.
- Na pewno nie będzie aż tak źle. - pogłaskał ją po ramieniu. Zrzuciła jego rękę.
- Przestań. - zmieniła ton na znowu lodowaty. Albo jej się wydawało, albo rzucił ciche przepraszam. W ciszy zabrali się do roboty. Po jakiejś godzinie 1/3 dziesiątego zadania skończona. Jeszcze dużo spotkań. Niestety.
- Następnym razem robimy u ciebie. - powiedział chłopak. Dziewczyna tylko mruknęła "mhm". Zabrała swoje rzeczy. Wyszła i zeszła schodami.
- Bu! - nie wiadomo skąd pojawił się Potter i wrzasnął jej prosto w twarz. Sims ze strachu krzyknęła - Spokojnie kochanie, to tylko ja. - powiedział i uśmiechnął się, tak okropnie szeroko
- Nie nazywaj mnie kochanie! - wrzasnęła Sim i zaczęła iść w stronę swojego dormitorium. Zatrzymał ją głos Jamesa.
- I tak wiem, że chcesz mnie pocałować. - tego już słabe nerwy Sims nie wytrzymały. Odwróciła się. Podeszła do niego. I z całej sił, pięścią uderzyła go w twarz. Chłopak złapał się za bolące miejsce. Alicja nie zwróciła na niego uwagi i poszła do dormitorium.
   Po raz pierwszy w ich pokoju była tylko Cassie. Dziewczyna czytała książkę. Sims położyła się na łóżku i wzięła do ręki swoją książkę. Kątem oka spojrzała na wampirzycę. Patrzyła na nią z nad książki. Cole głośno westchnęła i odłożyła książkę.
- Unikasz mnie. - powiedział prosto z mostu. Sims odłożyła książkę i spojrzała na wampirzycę.
- Ja... , to dlatego, no wiesz... - jąkała się Sims
- Wiem. Po ataku Marthy na tą małą Ślizgonkę, wszyscy się nas boją. - wytłumaczyła - Ale nas nie trzeba się bać.
- Mówisz nas, kogo masz na myśli? - Alicja nie mogła powstrzymać ciekawości. Musiała znać prawdę.
- To znaczy tych z Gryffindoru i Ravenclawu. Częściowo też z Hufflepuff. Jesteśmy niegroźni.
- A co z Damonem? - Sims musi brnąć do końca
- Damon jest dziwnym przypadkiem. Jest bardzo skryty. Ciężko poznać jego prawdziwe cechy. - tłumaczyła - Tytko tiara zna prawdę. I Dumbledore. Chyba, że... nie chcę go oskarżać, ale - zaczęła się jąkać.
- Ale co??? - nie mogła powstrzymać ciekawości, a może nie chciała? Cole znów westchnęła.
- Mógł go zahipnotyzować .
- Ale jak?! Przecież Dumbledore jest mistrzem legilimencji!
- Tak, ale z wampirami jest inaczej. Wampiry są, no po prostu bardziej. Bardziej czują emocje, potrafią kogoś zahipnotyzować, a niektóre czytają w myślach. - Alicja była w szoku - Mógł zahipnotyzować dyrektora. - Sims chciała znać odpowiedź na tak wiele pytań, ale niestety musiały zakończyć rozmowę, ponieważ do pokoju weszły Bonnie i Mary Kate.
- Co tam? Coś się stało? - spytała Simpson*
- Coś ci zrobiła? - Redson była zaniepokojona nagłą ciszą. Zaraz pojawiła się koło przyjaciółki.
- Nie. Ona wytłumaczyła mi tylko wiele rzeczy. - Cassie spojrzała na nią zaniepokojona. Chyba myślała, że Sims zamierza wydać całą rozmowę. - Między innymi to, że możemy jej ufać. - Mary Kate stała z rozdziawionymi ustami. Cole delikatnie się uśmiechnęła. Natomiast Bonnie szybko zajrzała w oczy Sims.
- Co ona ci zrobiła!? - wrzasnęła - Pokarz się.  - obejrzała ją dokładnie, ale Sims odsunęła się i spojrzała prosto w oczy przyjaciółki.
- Przekonała mnie, że można jej ufać. Rozumiesz? - odparła Li. Sama zaskoczyła się spokojem swojego tonu. Simpson i Redson tylko pokiwały głowami.
   Sims nie mogła już wytrzymać. 3 godziny próbowała coś ze sobą zrobić, ale się nie udało. Wyszła nie zwracając uwagi na pytania Ashton**. Weszła na piętro i stanęła przed drzwiami z napisem "Rok 4" . Cicho zapukała. Otworzył jej Damon.
- Aż tak bardzo tęskniłaś, słonko? - zapytał z tym uśmiechem. W Alicji zaczęła buzować krew.
- Nie nazywaj mnie słonko. - wysyczała. Chciała wejść, ale Salvatore tylko uchylił drzwi i sam w nich stał, więc nie mogła przejść. Zacisnęła dłonie w pięści.
- To może kochanie, - zaczął wolno otwierając drzwi - skarbie, misiu, lasencjo. - Alicja akurat przechodziła koło niego w drzwiach. Nie wytrzymała, ten kolo tak ją wkurza. Szybko się odwróciła i jeszcze szybciej przywaliła Damonowi z pięści w twarz. A za raz potem, jak gdyby nigdy nic, podeszła do Stefana, który czytał książkę.
- Masz chwilkę? - zapytała stając koło niego. Damon nastawiał sobie szczękę, bo on był trochę wyższy od Pottera i Sims była przyzwyczajona, że trafia niżej.
- Jasne. - odpowiedział, odłożył książkę i wstał z łóżka. Podał Alicji ramię, a ona z tego skorzystała i ruszyli tak w stronę błoni. Słońce już zachodziło i efekt był cudowny. Delikatny wietrzyk rozwiewał dziewczynie włosy. Wyszła szybko i zapomniała wziąć ze sobą swetra. Stefan zauważył, że dziewczyna drży lekko. - Zimno ci? - zapytał
- Tylko trochę. - odparła - Co ty robisz? - chłopak zdjął kurtkę i  podał ją dziewczynie
- Załóż. - powiedział - Do twarzy ci. - odpowiedział i uśmiechnął się. Sims się zaśmiała. -O czym chciałaś porozmawiać?
- Muszę znać prawdę na temat wampirów. Naprawdę nie są złe?
- Nie wszystkie. Te co tu są to ich nie trzeba się bać. Przynajmniej większości. Uważaj na Slytherin i Hufflepuff.
- A Damon? Dlaczego jest w Gryffindorze.
- Są dwie opcje. Jedna, że naprawdę, naprawdę, naprawdę gdzieś głęboko, głęboko w środku jest dobry. Albo, że przekonał tiarę lub kogoś innego, żeby przydzieliła go do tego domu, którego chciał.
- Ale dlaczego Gryffindor.
- Bo wiedział, że ja tam trafię. On chce mnie dręczyć przez całe życie. - Sims spojrzała na niego z niepokojem - Ponieważ wydałem naszą dziewczynę, wampirzycę. Ona nas przemieniła trochę wcześniej... - uprzedził pytanie, ale dziewczyna nie dała mu dokończyć. Wciąż wpatrywała się w jego oczy.
- Nie musisz kończyć. - powiedziała cicho, niemal szeptem - Ja cię rozumiem. Trudno mówić o takich rzeczach. - mówiła nadal w niego wpatrzona - Rozumiem. Rozumiem. - Ostatnie słowo powiedziała bardziej do siebie. Stali tak, patrząc sobie w oczy. Świat stanął w miejscu. Nikt nie śmiał im przeszkodzić. Dziewczyna miała ręce na jego ramionach. Nagle, tak nie spodziewanie, chłopak przyciągnął ją bliżej siebie i... pocałował. Czas się zatrzymał. Czekał na nich. Chłopak wplótł jedną rękę w gęste, brązowe włosy. Ona już się całowała, ale nigdy nie tak. Nie wiedzieli jednak, że ktoś się im przygląda. Nie kto inny jak James Syriusz. Chłopakowi stanęły łzy w oczach. Naprawdę ją kochał.
   Chłopak dobiegł do drzwi wejściowych. Szybko przez nie przeszedł, ale nie pokierował się w stronę swojego dormitorium. Przy chłopakach nie chciał pokazywać lekko czerwonych spojówek. Pokierował się w stronę portretu z gruszką. Połaskotał ją i przeszedł przez dziurę pod obrazem. Znalazł się w kuchni, która była pełna skrzatów domowych. Zawołał cicho, łamiącym się lekko głosem:
- Lissa? - zaraz zrobiło się zamieszanie. Skrzaty pojawiały się z jedzeniem, które on posłusznie przyjmował.
- Zostawcie go w spokoju! - krzyknęła skrzatka - Szukałeś mnie?
- Tak. Ja... dziewczyna w której...
- Zaczekaj chwilę. - Lissa pobiegła, a za chwilę wróciła z kubkiem gorącej czekolady - Wypij. - usiedli przy stole
- Dziewczyna, w której się zakochałem... widziałem jak całowała się z innym i... sprawiało jej to przyjemność. - wypił trochę czekolady
- Jeśli ją kochasz, dasz jej wolność wyboru. - powiedziała spokojnie skrzatka - Będzie dobrze. Przecież wiesz, że jest jednym z najprzystojniejszych chłopaków w szkole. Tak jak twoi imiennicy. Znałam ich...
   Sims uradowana wróciła do pokoju. Było już ciemno, ale w pokoju była tylko Cole.
- Jesteś szczęśliwa. Co się stało? - Alicja opowiedziała jej całą historię - To wspaniale! Stefan pasuje do ciebie! - ucieszyła się. Rozmawiały tak długo, długo. Najpierw we dwie, potem też z Bonnie, aż w końcu rozmawiały wszystkie...
    Była godzina 22. Alicja chciała zobaczyć co było tym hałasem, który ją obudził. Zapuściła się w korytarz na drugim piętrze. Nagle coś złapało ją od tyłu za gardło i przycisnęło do ściany, przodem do siebie. Dziewczyna chciała krzyknąć z przerażenia, ale zamiast tego krzyknęła z bólu. Wrzasnęła. Wampir wbił jej się w szyję. Myślała, że ten ból trwa wiecznie, aż w końcu ktoś oderwał od niej napastnika i wbił mu kołek w serce. Przez zamglone oczy widziała tylko czarne włosy. ~ Damon? ~ pomyślała. Zakręciło jej się w głowie i prawie upadła, ale Salvatore ją złapał. Posadził na podłodze i usiadł koło niej.
- Wszytko w porządku? - zapytał, ale ona miała oczy puste. Nagle zaczęły płynąć łzy. Damon jednym ramieniem ją objął, a drugim głaskał po głowie. - Ciiiiiiiiii. Będzie dobrze. Będzie dobrze. Będzie... - ale nie dosłyszała, bo zemdlała...

* - nazwisko Mary Kate
** - nazwisko Cornelii
A obiecałam sobie, że to nie będzie love story. Ale walentynki są, to macie miłosną historię. Niech stracę. 

czwartek, 12 lutego 2015

Rozdział 7 - Powierzona tajemnica

- Ja... - zawiesił się na chwilę. Spuścił wzrok. Musi być to ważna tajemnica.
- No powiedz. Mieliśmy sobie zaufać. - odparłam. Miało zabrzmieć zachęcająco, ale chyba zabrzmiało poganiająco.
- Ja odkryłem, że mój dziadek był wilkołakiem. - wypalił - I boję się, że to też przeszło na mnie. - zszokowało mnie to. Nie miałam pojęcia jak to sprawdzić. Albo chociaż jakoś doradzić. - Mój ojciec czasem zachowywał się bardzo dziwnie. Jak to przemyślę to... była wtedy pełnia księżyca i wieczór.
- Sprawdzimy to. Kiedy następna pełnia? - spytałam po dłuższej chwili. Jeśli jest sługą księżyca to trzeba coś wymyślić. Lepiej, żebyśmy już zaczęli szukać. Całe dnie w bibliotece to nie najgorszy pomysł.
- Nie sprawdzisz tego ze mną. To zbyt niebezpieczne!
- A jak niby mam ci pomóc?! zamontować kamery i badać cię jak obiekt naukowy? A może zamknąć w klatce? - zirytowałam się. Chcę go traktować jak człowieka, a ten co? Ani trochę wdzięczność za chęć pomocy.
- Racja. Następna pełnia jest za tydzień. Mało czasu, żeby się przygotować. - odparł Luke. Zawstydziłam go. Tydzień, mamy tydzień.
- Mało, ale nie za mało. Zrywamy się jutro z dwóch ostatnich lekcji i z obiadu. - spojrzał na mnie wzrokiem: "Z obiadu? Na prawdę?" - Ty nie Percy. Bez obiadu przeżyjesz.
- Fakt, ale przez ile czasu mamy tak robić? Przez tydzień? W końcu nas nakryją. - miał rację. Trzeba będzie uciec do innych środków.
- Umiem podrobić pismo innych ludzi. Skorzystamy z ksiąg zakazanych. Pójdzie o wiele szybciej. - spojrzał na mnie z szeroko otwartymi oczami - Damy radę. Poradzimy sobie. Będzie dobrze. Obiecuję.
***
Następnego dnia po dwóch godzinach eliksirów, zmieszaliśmy się z tłumem uczniów i dotarliśmy do biblioteki. Pani Pince jak zwykle siedziała za biurkiem. Podałam jej kartkę z pozwoleniem użycia zakazanych książek. Stwierdziliśmy, że podrobię pismo Binssa, bo on i tak zapomni czy coś pisał, czy nie. Ona obejrzała ją uważnie. Stuknęła różdżką. Pewnie po to, żeby sprawdzić czy nie rzuciliśmy jakiegoś zaklęcia.
- Chodźcie. - wstała i zaprowadziła nas do części biblioteki, która była za kratą. Otworzyła drzwiczki i nas wpuściła. - Tylko nie bądźcie tu zbyt długo. Macie jeszcze 20 minut przerwy. Najlepiej wyjdźcie bocznymi drzwiami. Będziecie mieć krótszą drogę.
- Dobrze proszę pani. Tak zrobimy, ale co z kratą? Mamy ją zostawić otwartą? - zapytałam. Było to ważne. Luke spojrzał na mnie pytająco. Odpowiedziałam mu wzrokiem "zaraz".
- Krata jest zaczarowana. Sama się po was zamknie. - odpowiedziała. Niestety tak mi się wydawało. Nie mogliśmy tu wejść za chwilę po wyjściu. Muszę wymyślić jakiś inny sposób. Bibliotekarka odeszła, a my wsunęliśmy się do środka. Było tu mnóstwo starych i poniszczonych książek.
- Poszukaj działu o magicznych stworzeniach. Jak znajdziesz coś to, wyczaruj coś. - on tylko mruknął "mhm" i oboje poszliśmy w swoje strony.
Szukałam i szukałam, ale nie znalazłam nic o wilkołakach. Minęła już chyba godzina. Nagle coś dotknęło mojej nogi. Były to zielone iskierki. Zobaczyłam, że pokazują jakąś ścieżkę. Znak od Luka. Szybko nią poszłam. Luke siedział i przeglądał jakąś starą księgę.
- Zobacz. - pokazał mi jedną ze stron - tu jest coś o wilkołakach. Jak je zabić. Skąd pochodzą. Jak żyją. Co z pełniami.
- Jak nazywa się ta książka? - zapytałam. Może znajdziemy w niej również inne ważne informacje. Nie tylko o wilkołakach.
- Wielka encyklopedia o Wilkołakach i Wampirach. - odpowiedział zerkając na okładkę - Trochę mugolska nazwa. - przytaknęłam skinieniem głowy.
- Daj mi ją. - odparła. Czułam się jak nie ja. Miałam jakiś plan, ale go nie znałam. Podał mi książkę.
- Po co ci ona?
- Zabierzemy ją ze sobą. Nie będziemy tu czytać, bo w końcu nas złapią.
- Wychowywałaś się w rodzinie, która nic ci nie mówiła o czarach, więc zapewne nie wiesz, że każda książka wyniesiona z działu ksiąg zakazanych, uruchamia czar i od razu dowiedzą się, że my zabraliśmy tę książkę. I wtedy będą kłopoty. Chyba, że zna się trudne przeciwzaklęcie, ale naprawdę ciężko jest się go... - nie dokończył, bo mu przerwałam:
- Millicente!* - nie wiedziałam skąd znam to zaklęcie, ale z książki zaczęła wylatywać jakaś złota smuga i pękła jak bańka mydlana.
- Wow! Skąd to znasz!? Millicente, millicente. Trzeba zapamiętać!
- Nie wrzesz tak. A teraz idziemy. - wstaliśmy i cicho ruszyliśmy do kraty. Obejrzałam się. Nikogo niema. Ruchem ręki powiedziałam mu, żeby szedł za mną. Wyszliśmy drugimi drzwiami. Potem szybko przez korytarz, aż w końcu znaleźliśmy się w Pokoju Wspólnym.
- Przejrzyjmy to w moim dormitorium. - powiedziałam i poszliśmy w tą stronę. Luke już miał wejść na schody. - Zaczekaj! Tu są pułapki. Musimy równo stawiać kroki.
- A czemu?
- Nie wiem, ale tak jest. Gotowy? Idziemy. - chyba 5 minut nam zajęło zanim dotarliśmy do drzwi z napisem: Dormitorium dziewcząt - rok 1 - uchyliłam drzwi i zajrzałam do pokoju. Nikogo nie było. No tak! Przecież mają jeszcze lekcje. - Chodź. - usiedliśmy na moim łóżku, a ja zasłoniłam kotary.
- Po co to zrobiłaś? - zapytał zdezorientowany. Westchnęłam ciężko. Wszystko mu trzeba tłumaczyć.
- Jakby ktoś przyszedł, to nas nie zauważy. Chyba nie chcesz, żeby wszyscy wiedzieli? - zapytałam z irytacją w głosie. On tylko pokiwał głową. Wyciągnęłam książkę, a on otworzył na dobrej stonie. Przeczytałam na głos:
- Wilkołaki, czyli sługi księżyca. Przemieniają się raz w miesiącu, podczas pełni. Małżeństwo czarodziejów, Patrick i Susan White zbadali styl życia i bycia tych stworzeń. Wędrowali przez prawie pięć lat poszukując tych stworzeń. Znaleźli ich całe mnóstwo. Żyli z nimi miesiąc, zarówno wśród tych przyjaznych, jak i tych groźnych. Pytani czy nie bali się tej wyprawy, odpowiadali: - Badaliśmy wcześniej wiele niebezpieczny stworzeń. Wiedzieliśmy tez, że podczas wyprawy możemy zginąć, ale taki nasz zawód. Chcemy pokazać ludziom postać wilkołaków. Dowiedliśmy, że nie wszystkich trzeba się bać. - Dowiedzieli się od niektórych wilkołaków, że przybierają oni dwie formy: wilka i stworzenia podobnego do wilka, ale chodzącego na dwóch nogach. Ważne! Przybierany kształt nie ma znaczenia od tego czy wilkołak jest przyjazny, czy groźny! Wielką tajemnicą jest, dlaczego przybierają różne kształty. - Podejrzewamy, że ma to związek z gatunkiem. Przypuszczamy, że wilkołaki mają dwa gatunki i ten, od którego pochodzą świadczy o kształcie. - mówi Susan. Według nas jest to prawdopodobne. Styl życia wilkołaków przed pełnią jest dziwny. Parę dni przed i parę po, zazwyczaj wieczorem, ludzie są rozdrażnieni i łatwo mogą kogoś zaatakować. Jest to związane z ustawianiem księżyca Wtedy lepiej z takim człowiekiem nie zadzierać! - Podczas pełni przyjazne wilkołaki chowają się w lasach, opuszczonych budynkach lub przykuwają się łańcuchami. Jest wtedy bardzo bezpiecznie dla innych. - mówi Patrick. Natomiast Susan dodaje: - Te groźne wolą wychodzić do ludzi i ich atakować, mścić się na nich i ich rodzinach. Nazywają to "wypełnieniem woli księżyca". - Zapytaliśmy ich również o narodziny i śmierć wilkołaków. - Wilkołactwo można odziedziczyć po krewnych. Nawet tych parę pokoleń wyżej. Jest też brutalniejszy sposób, wilkołak daje człowiekowi jad, a ten jeśli nie umrze, staje się sługą księżyca. - mówi nam Susan. - Zabić je można czymś wykonanym z czystego srebra, oczywiście wtedy gdy są przemienione. Srebrne monety ich osłabiają, ale jako ludzie mogą mieć z nimi styczność. Najlepiej przebić im serce srebrnym mieczem (lub innym narzędziem). Wilkołaki są trwałe i szybkie, więc trzeba uważać.
- Tyle nam chyba wystarczy. - szepnął Luke. Skinęłam głową. - Co robimy w pełnie?
- Schowamy się w lochach. Gdzieś gdzie nas nie znajdą, a my się znajdziemy.
***
W dzień pełni, kiedy tylko wróciłam spakowałam rzeczy. Wieczorem wzięłam torbę i poszłam z Lukiem do lochów. Zapowiada się ciężka noc...


*-zaklęcie wymyślone przez mnie. Opis: powoduje złamanie silnego czaru , rzuconego na książki w dziale ksiąg zakazanych. Bardzo trudno jest się go nauczyć, a zwłaszcza dlatego, że zaklęcie, które jest łamane millicente, wymyślił sam Albus Dumbledore.

.............
No i jestem z kolejnym rozdziałem! Cieszycie się? Wiem, że nie. No, bo kto miałby się cieszyć? Uważam, że rozdział jest bardzo ciekawy. Oceniam go na 5. A jak wy oceniacie. Minus nieskończoność? Krytyka i komentarze mile widziane. 
Do następnej notki :)

Alicja

środa, 11 lutego 2015

Aktywność cz. 2 i wykreślnka

Wykreślanka tu ---> LINK

I aktywność cz. 2

Jeśli to czytasz, zostaw po sobie ślad (komentarz), który jakkolwiek będzie pokazywał, że jesteś.



poniedziałek, 9 lutego 2015

Niespodzianka cz. 1

Niespodzianka część pierwsza to One Part! Na razie dodaję dopiero pierwszą część. Pogrubiony jest tekst drugiego narratora. Zajrzyjcie do poprzedniego posta są tam bohaterowie.

Dedykuję: Aga, Panienka Livvi, Lady Mania - dziękuje za komentarze :)

   Alicja Sims szybkim krokiem pokonywała korytarze Hogwartu. Szła energicznym krokiem, ale pełnym wdzięku. Gryfonka z czwartego roku była bardzo piękna (i skromna). Miała duże brązowe oczy i ciemno brązowe włosy, które coraz bardziej jaśniały, aż końcówki były pomiędzy kolorem brązowym, a blondem. Jej mocno wyraziste usta, kontrastowały z bardzo bladą cerą. Była piękna.
   Nie myślcie, że nie było to zauważane. Zarówno dziewczyny jak i chłopaki tylko wzdychali, ale z różnych powodów. Chłopaki, bo im się podobała, a dziewczyny, bo jej zazdrościły. Alicja jednak nie zwracała na nich uwagi. Nie była jednak głupia i wiedział, bo trudno było nie zauważyć, że od drugiej klasy jest w niej zakochany, nie kto inny jak James Syriusz Potter.
   To był kolejny powód, dlaczego tak wiele dziewczyn nie nienawidziło panny Sims. James był ideałem dla wielu dziewczyn od trzeciego roku, a może i dłużej, ale wcześniej nie było to tak wyraźne. Jako słynny syn Harrego Pottera, tego Harrego Pottera nie miał się co dziwić. Jego brat, Albus też nie narzekał na brak popularności. Ich siostra zaczęła dopiero naukę, ale też nie ma łatwo.
   Alicja jednak nie była nim zainteresowana. Właśnie dotarła do swego celu. Klasy transmutacji.
   Sims po raz kolejny nie uważała na transmutacji. Po głowie chodziło jej tylko jedno. Wampiry. Mogły uczęszczać do Hogwartu od tego roku. Nie była pewna na kogo uważać. Jedna osoba już została ugryziona, ale dyrektor zapewniał, że to się nie powtórzy. Na myśl, że zaatakowana może być ona albo jej jedyna przyjaciółka, Bonnie, chciało jej się płakać i uciekać z Hogwartu. Z drugiej strony nigdzie nie czuła się tak dobrze jak tu. Trzy wampiry trafiły do jej domu, na ten sam rok. Wampirzyca Cassie mieszkała z nią w dormitorium i Ali spała z kołkiem pod poduszką i werbeną w biżuterii. Do ich domu trafił też Stefan, w miarę łagodny. Żywił się mniejszymi zwierzętami z zakazanego lasu. Czasem się też do niej uśmiechał. Ona nie potrafiła tego nie odwzajemnić. Był bardzo miły, ale niestety za nim dostał się jego brat, Damon. Powinien być w Slytherinie, lecz na pewno zahipnotyzował kogo trzeba. Chce się znęcać na Stefanie. Bonnie mówi, żeby obie trzymały się od nich z daleka. Ale nie da się poskromić ciekawości. W końcu obie ulegną pokusie. Cassie też ma wampiry w rodzinie. Rok młodszy brat, Ryan trafił do trzeciej klasy w Gryffindorze, a rok starszy, Alex do piątej klasy ich domu. 
   Nagle zabrzmiał dźwięk dzwonka i odciął Li od zamyśleń.
- Zaczekajcie jeszcze! - krzyknęła profesor McGonagall - Macie pracę domową. W parach. Zadanie 10 i 11 na 123. Pary macie napisane na tablicy w pokoju wspólnym. - i wyszła. Alicja odnalazła Bonnie i ruszyły w stronę wieży.
- Mam nadzieję, że będę z tobą. - zaczęła rozmowę Redson. Z trzeciego piętra dostać się na siódme to nie lada wyczyn, dlatego zazwyczaj umilały sobie czas rozmową. Czas trzeba oszczędzać. Jest go mało.
- Ja też mam taką nadzieję. - odpowiedziała Sims
- Dziewczyny, podrzucić was? - odwróciły się. Za nimi stał Damon. Oparł się o poręcz schodów i uśmiechał się kpiąco. 
- Umiemy chodzić. - warknęła Bonnie
- Redson jeśli chcesz być moją dziewczyną wystarczy powiedzieć. Nie zgrywaj takiej chłodnej. - Bonnie sięgnęła po różdżkę, ale Salvatore był szybszy i silniejszy. Wyrwał jej różdżkę i przełamał na pół. Dziewczyna jęknęła.
- Dlaczego to robisz? - spytała wściekła Sims - Sprawia ci to przyjemność!? - teraz już krzyczała - Odpieprz się od nas! - złapała przyjaciółkę, za łokieć i pociągnęła na schody. Kątem oka spojrzała za siebie. Damona już nie było.
   Dziewczyny powolnym krokiem doszły do wieży Gryffindoru.
- Bańki mydlane. - Sims podała hasło i przeszły przez dziurę pod portretem. W ich oczy od razu rzuciła się gromada uczniów stojąca przy tablicy ogłoszeń. One też podeszły, żeby dowiedzieć się z kim są w parze. Zagrodził im drogę Damon.
- Czego chcesz? - warknęła Redson. Miała go już dość. Alicja też. On jak zwykle uśmiechał się w ten irytujący sposób.
- Chcę tylko oznajmić, że jestem z Sims w parze. Słonko czekam jutro o 14 u mnie w pokoju. - odpowiedział i uśmiechnął się jeszcze szerzej
- Co?! - wrzasnęła Alicja, ale Salvatore już nie było. Szybko przepchnęła się do tablicy. Mary Kate z Tomem, Bonnie z Cornelią, Potter z Wesley, Cassie ze Stefanem, Sims z Damonem. To horror, ale chociaż dobrze, że nie z Potterem...
   Szatynka przeczesywała włosy. Była ubrana w jeansy, białą bluzkę z napisem i czarny sweter. Miała zamiar zaraz iść do Damona. Nie. Do Salvatore. Nie będzie mu mówiła po imieniu.
- Wyglądasz świetnie. - powiedziała Mary Kate. W pokoju były wszystkie dziewczyny.
- Możesz iść z nim na randkę. - wesoło zawołała Cornelia
- Dziewczyny to niemiłe. - w jej obronie jak zwykle stanęła Bonnnie - Powodzenia. - przytuliła ją i Alicja wyszła.
   Powoli doszła do pokoju chłopaków. Cicho za pukała. Otworzył jej Damon. Nie miał na sobie koszuli, co ją skrępowało.
- Wejdź. - zaprosił ją, a ona weszła.

Niespodzianka






Alicja Sims




Damon Salvatore
 Stefan Salvatore

James Syriusz Potter

  Bonnie Redson

I inni...

piątek, 6 lutego 2015

Pytanie!

Pytanie do tych co znają się na CSS. Jaki kod trzeba wpisać, żeby nagłówek był z boku np. tak, że nagłówek jest z lewej strony, a posty z prawej? Bardzo proszę o pomoc.