czwartek, 14 maja 2015

Rozdział 14 - Krew, dużo krwi, święta i renifer?

   Mijały dni, tygodnie, aż w końcu minął miesiąc, od kiedy przywieziono ją do szpitala. Co raz bardziej zaprzyjaźniła się z Rickiem i Gabrielle, w Hogwarcie robiło się coraz bardziej niebezpiecznie, a jej matka intensywnej myślała nad słowami przybysza. Pewnego dnia zawołała ją do siebie Sylvia.
- Mam! - powiedziała uradowana. Alicja chciała zapytać o co jej chodzi, ale ta pokazała cały worek z krwią. Jak się domyślała, z krwią wampira.
- Skąd to masz? - zapytała. Kobieta odłożyła krew i usiadła koło dziewczyny.
- To może zabrzmieć dziwnie, ale jest dziwne. - zrobiła krótką pauzę - Wczoraj w nocy ktoś włamał się do laboratorium. Byliśmy tam prawie od razu, ale nikogo nie było...
- Wampir? - spytała, bo nie mogła wytrzymać. Jones kiwnęła głową.
- Zostawił po sobie tylko to. - wskazała głową krew - Oraz... - zawahała się, ale skończyła - Liścik. Zostawił też liścik. Jeśli chcesz to go przeczytać. Może tobie coś powie.
- Pokaż. - powiedziała, a kobieta wyjęła z biurka zwitek pergaminu. - To jest przedziwne! I okropne!
~.~
TUŻ PO ROZDZIALE 13
   - Więc chciała, żebyśmy to wiedzieli? - spytałem po raz kolejny. Ruda kiwnęła głową. - Ale po co chciała wiedzieć, że umrze!?
- Nie wiem. Może jej zapytasz! - wrzasnęła na mnie Ślizgonka - A sorry. Przecież umiera w szpitalu!
- Nie wiemy, czy naprawdę umrze. - powiedziała cicho Ginny, Wszyscy przenieśli na nią wzrok. Nie odzywała się jeszcze. Nagle wszyscy zamilkli, a długą ciszę przerwała ruda.
- Wampiry nie chętnie oddają krew. - szepnęła - Chciała, żebyście wiedzieli. Nic więcej. - powiedziała i wyszła. My siedzieliśmy na poduszka w Pokoju Życzeń. Odnalazły go Luna i Ginny, kiedy potrzebowały się schować. Wracaliśmy ze śniadania, gdy dorwała nas ruda i powiedziała, że ma wieści od Alicji. Myśleliśmy, że pozytywne.
- Wredna, ruda cholera! - wrzasnąłem i wyszedłem. Chciałbym jej nie wierzyć, ale czemu miałaby kłamać. A tak, zapomniałem! Jest Ślizgonką! Ostatnio nie chciała mi powiedzieć. Wymyśliła to jako zemstę za karę. Jestem pewny, a może po prostu w to wierzę...
~.~ 
   Wróciłam do pokoju i uradowana usiadłam na łóżku, ale mój zapał zgasł, kiedy zobaczyłam, że Rick pakuje rzeczy. Skoro ja wyjeżdżam i on wyjeżdża to Gabrielle zostaje sama. Usiadłam na łóżku. Zaprzyjaźniliśmy się przez ten czas, a teraz ją zostawiamy?
   Tak, czy inaczej pół godziny później siedziałam już w pokoju szpitalnym i czekałam na pielęgniarkę. Pobierała krew od jakiegoś czarodzieja. Potem mam dostać ją  ja. Czekałam na to tyle czasu, a teraz tego nie chcę. Dlaczego? Gabrielle. Nie, ona nie mogła być przyczyną wszystkiego co najgorsze. Po prostu nie chciałam wrócić do Hogwartu. Nie wiem dlaczego, ale takie były fakty. Po chwili weszła pielęgniarka oraz uzdrowicielka, która niosła tacę z ciastkami.
- Możesz się źle poczuć. - powiedziała - lepiej, żebyś od razu coś zjadła. - odłożyła rzeczy na stoliczek i wyszła. Podwinęłam rękaw bluzki, na którym było ugryzienie.
- Pewnie się cieszysz, że niedługo stąd wyjdziesz? - zapytała, a ja tylko kiwnęłam głową i się uśmiechnęłam. Chciałam zostać. Chciałam wspierać Gabrielle. Może niedługo spotkam ją w Hogwarcie? W pewnym momencie pielęgniarka wbiła igłę i przestałam o tym myśleć. Przestałam myśleć o wszystkim, a w mojej głowie był tylko ból. Rana potwornie piekła. a mi kręciło się w głowie. Kiedy skończyła posmarowała to jakimś kremem i zakleiła ranę dużym plastrem. Zjadłam i wypiłam to co mi przynieśli, a potem położyłam się spać. Co z tego, że szpitalne leżanki są strasznie niewygodne?
   Kiedy się obudziłam, byłam w swoim łóżku. Było jakieś popołudnie. Podniosłam się na łokciach i zobaczyłam, że na swoim łóżku siedzi Rick. Był gotowy do drogi. Ale miał jechać za tydzień?
- Hej. - powiedział - Długo spałaś. - chciałam go zapytać, ale skojarzyłam fakty. Spałam tydzień. Ten lek mnie tak omamił, że spałam tydzień. Nie jestem pewna, czy to dobrze, ale teraz to nieważne. Czy Rick został, żeby się ze mną pożegnać.
- Wyjeżdżasz niedługo? - zapytał, a ja skinęłam głową - Gabrielle nie jest zła, cieszy się naszym szczęściem. - dodał jakby czytał w moich myślach
Naszyjnik Alicji
- Więc wyjeżdżasz. - nareszcie wydobyłam z siebie głos. On przytaknął. - Dziwnie mi będzie bez was. - powiedziałam, zresztą szczerze.
- Mi też. -powiedział, a ja czułam, że to prawda - Nie zapomnij o mnie. - szepnął i wyszedł, a po drodze położył mi na łóżku małe pudełeczko. Chciałam zażądać wyjaśnień, ale on już wyszedł. Pobiegłam do drzwi, ale jego już nie było.
- Dziękuję. - szepnęłam i otworzyłam pudełko. To co tam było zaparło mi dech w piersi. Był tam piękny naszyjnik z niezapominajką w środku. Od razu go założyłam. - Nie zapomnę.
~.~
   Kiedy Ginny się obudziła, Luna była w trakcie pakowania. Dziewczyna musiała chwilę pomyśleć z jakiej to okazji, ale w końcu się domyśliłaś. Święta. Święto, w które rodzice ją wystawiają i jadą do brata. Zrezygnowana położyła się na łóżku. Zawsze tak było. Rodzice ich ignorowali i jechali gdzieś. To było przykre, ale prawdziwe. 
~.~
   Tydzień później byłam już spakowana i gotowa do drogi. Stała na peronie 9 i 3/4. Czekałam na pociąg, który przywiezie uczniów do Londynu, a potem mnie do Hogwartu. Nagle wynurzył się zza zakrętu ta piękna maszyna. Gdy podjechała na peron, wyspał się z niej tłum uczniów. Nie zauważyłam wśród nich nikogo znajomego, trudno. Wsiadła do pociągu, gdy zawołał mnie maszynista. Podróż minęła dość spokojnie.
   Dojechałam do Hogsmead wieczorem, a do Hogwartu pojechałam powozem. Kiedy dojechałam jedli kolację. Weszłam do Wielkiej Sali i oniemiałam. W miejscu gdzie zawsze stał stół nauczycieli, stał... WIELKI RENIFER! W około panował chaos, a ja nie wiedziałam, czy śmiać się, czy im pomóc. Spojrzałam na braci Wesley'ów. Śmieli się najgłośniej. I wszystko stało się jasne... Albo przetransmutowali stół w renifera, albo go tu sprowadzili, albo jestem nienormalna. W pewnym momencie wkroczyła McGonagall i zrobiła z tym porządek. Szykowało się na niezłą aferę, ale ja znalazłam Ginny i razem poszłyśmy do dormitorium. McGonagall ukarała chyba bliźniaków, bo kiedy przechodziłyśmy koło tablicy z punktami, spadło trochę czerwonym kamyczków.
   Nasz Pokój Wspólny był pięknie przyozdobiony. Dodano więcej godeł z wężem, a na choince wisiały przynajmniej po dwa komplety zielonych i srebrnych bombek oraz światełka w tych dwóch kolorach. Było po prostu pięknie. Nagle ktoś puknął ją w ramię. Odwróciła się.
- Stoisz pod jemiołą. - szepnął blondyn. Przybliżył się i pocałował ją. Nie był to romantyczny i namiętny pocałunek. Było to jak całowanie ropuchy.
   A w tym samy czasie Alicję nawiedzała kolejna wizja...

Rozdział jest kiepski, ale powoli zbliżamy się do końca. Niedługo będzie przeskok czasowy o jakiś miesiąc!







14 komentarzy:

  1. Nie wiem czemu uważasz, że rozdział kiepski. Wcale nie. Wyszedł Ci naprawdę fajnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nareszcie rozdział! Za chwilę wracam z dłuższym komentarzem
    K. D.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahaha... Jak przeczytałam "wielki renifer" to najpierw wytrzeszczyłam oczy, a potem wybuchłam śmiechem zwalając się z łóżka... Pozdro dla Freda i Gorge'a, należy im się spora pochwała. 2 222 222 PUNKTÓW DLA GRYFINDORU. To taki mój prezent na gwiazdkę dla Gryfonów, i mam nadzieję, że pokryje choć część punktów odjętych bliźniakom przez profesor McGroźną. ;-) Strasznie się cieszę, że Alicja wreszcie wyszła ze szpitala... znaczy z Munga. Rozdział fajny, chociaż szczerze mówiąc mogło być lepiej (i dłużej).
      Życzę weny i do następnego rozdziału!

      Usuń
    2. Dopiero teraz zauważyłam: masz na "nagłówku" fragment "rywalek" Kiery Cass? Bo jak tak, to mamy całkiem podobny gust w książkach, bo też kocham harry'ego i serię "Rywalek". Jak jeszcze napiszesz, że podobają Ci się Igrzyska śmierci i nienawidzisz lektur szkolnych, to pod tym względem jesteśmy identyczne. ;-)
      Kolorowa Dama

      Usuń
    3. Kocham Rywalki, Harrego i Wodospady Cienia. Nienawidzę jak mi się narzuca to co mam czytać. Igrzyska są w planach. ej... Może jesteś moją koleżanką. Tylko powiedz, że masz na imię Wiktoria

      Usuń
    4. Eeee... nie bardzo. Nazywam się Kolorowa Dama, mam 2222 lata i błąkam się nocami po Hogwarcie dostając co chwila głupawki śmiechowej... A tak na serio to mam na imię Basia. Drugiego nie powiem, bo jest takie głupie, że aż... ech, nie ważne. Moja nauczycielka od polskiego takie lektury nam zadaje że szkoda gadać. Ale serio ci polecam igrzyska, bo są po prostu (moim skromnym zdaniem) CUDOWNE! Serio, są tam takie zwroty akcji itp., a popłakałam się chyba w każdej części, moja rodzina nie wiedziała co mi się stało! Po prostu ocierałam oczy chusteczką, żeby zobaczyć co jest dalej... Raz się śmiałam tak, że aż spadłam z łóżka! Od tego nie można się oderwać, podobnie jak od Rywalek, co z pewnością wiesz. ;-) No w każdym razie nie jestem Wiktorią, chociaż chciałabym Cię poznać... Ale cóż, jak znam swoje szczęście mieszkasz pewnie na drugim końcu Polski... O ile w ogóle mieszkasz w Polsce. Ale mogę Cię też znać z widzenia. Kto wie? Aha, i nie musisz odpisywać na ten komentarz, bo będziemy tak sobie odpisywać już do śmierci... To znaczy ty, bo ja jestem duchem i już umarłam... ze śmiechu. ;-)
      Czekam na następny rozdział (mam nadzieję że dłuższy niż ten ;-D) Życzę weny!
      Kolorowa Dama

      Usuń
    5. PS.A jak chcesz poznać dokładną przyczynę mojej śmierci, to w spam dodam link do GENIALNEGO opowiadania o hogwarcie, wprawdzie to tylko tłumaczenie zagranicznego bloga na polski, ale co tam. ;-) I uprzedzam: to nie jest mój blog, tylko kogośtam. A jak dojdziesz do momentu... Nie, nie będę spoilerować.
      Wejdź, bo warto.K. D.

      Usuń
    6. Okey. W LBA na drugim blogu jest województwo w jakim mieszkam. Jak chcesz to sama się dowiedz. - A

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Witam!
      Jak mam być szczera to rozdział średnio mi się spodobał. Czegoś mu brakuję. W bądź każdym razie ten pomysł z naszyjnikiem gdzie była niezapominajka był świetny.
      ,, Nie był to romantyczny i namiętny pocałunek. Było to jak całowanie ropuchy." No to pocisnęłaś ;D
      Ciekawe o czym była ta wizja...
      Życzę Ci, abyś utopiła się w morzu weny oraz z niecierpliwością oczekuję nn!
      Selene Neomajni

      Usuń
    2. Mi też czegoś w nim brakowało, ale nie mogłam zrozumieć czego.

      Usuń
  4. Hahah :D Uśmiałam się niesamowicie czytając ten rozdział i nie zgadzam się z tobą, był naprawdę dobry.
    "Przybliżył się i pocałował ją. Nie był to romantyczny i namiętny pocałunek. Było to jak całowanie ropuchy."- padłam :'D
    Swoją drogą co to za wizja? :o
    Zostawiasz tyle nierozwikłanych spraw, tak jak ja :D
    Pozdrawiam i życzę weny.
    Cyzia.
    Ps. Zapraszam na kolejny rozdział: http://narcyzia-pisze.blogspot.com/2015/05/rozdzia-8-na-lepsze-jutro.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobrze ci wyszedł, nie wiem, czego się czepiasz :P
    Ten tekst z pocałunkiem mnie rozwalił XD Już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału ;)
    Pozdrawiam i życzę weny,
    Aria

    OdpowiedzUsuń