sobota, 11 kwietnia 2015

Rozdział 13 - Listy od wszystkich

Gdy się obudziłam, koło mojego łóżka leżało mnóstwo kolorowych kopert. Sięgnęłam po jedną. Wyciągnęłam tą w kolorze niebieskim. Od Ginny.
Hogwart, 26.10.14
Droga Alicjo,
Nie wiem co się z tobą dzieje. Próbowałam się dowiedzieć czegokolwiek, ale bez skutecznie. Wszyscy są przygnębieni i melancholijni. Nawet Fred i George już nie żartują. Nauczyciele są rozkojarzeni. Nawet Snape! Czasem wydaje mi się, że patrzy na twoje miejsce ze smutkiem w oczach. Dumbledore często wspomina nam o przyjaźni i wierności. W dodatku na ścianie znaleziono panią Noriss, która była spetryfikowana. A obok niej był dziwny napis. Boję się, wszyscy się boją. Boją się niewiedzy. Mam nadzieję, że dostaniesz list, odpiszesz i, że nic ci nie jest.
Pozdrawiam, Ginny
Po przeczytaniu treści listu, otarłam łzy. Mam nadzieję, że nic nie stanie się moim przyjaciołom. Dziwny napis... Czy mamy się bać? Chyba tak, skoro wszyscy się boją. Ale czemu Snape się o mnie boi. Za dużo myślenia, więc sięgnęłam po następną kopertę. Białą. Była od profesor McGonagall. 
Szanowna panno Prior,
Wiem co się Pani stało i mam nadzieję, że zalecała się Pani do moich rad. Z przykrością informuję, że nie wróci Pani do Hogwartu przed zażyciem leku. Na razie nie znaleźliśmy chętnego wampira i możliwe, że nie pojawi się Pani w szkole aż do końca ferii świątecznych. Będzie miała pani dużo nadrabiani, dlatego będzie Pani musiała uczęszczać na korepetycje ze mną, profesorem od zaklęć, eliksirów i zielarstwa. Do tego będą też lekcje dodatkowe z profesorem Dumbledorem. 
Zastępca dyrektora, Minerva McGonagall
Następne były od Luka, mamy, Luny, Percego, innych nauczycieli. Aż została ostatnia koperta. Złota, pachnąca różami, zarówno szorstka i delikatna w dotyku, błyszcząca, tak znana. Otwierać, nie otwierać? Dotknęłam jej jeszcze raz i jednym ruchem wyjęłam zawartość. Pergamin, na który były tak dobrze mi znane litery, był lekko różowy. Rozwinęłam list.
Kochana Ali
Nie mogę rozmawiać z tobą normalnie, więc wiedz, że nie chciałam odejść. Wąż nigdy nie pokona lwa. Wąż nigdy nie wygra, Wąż nie da rady. Wiem co ci jest, ale nikomu nie powiem. Przyrzekam. Jestem i zawszę będę sercem Gryfonką. Nic tego nie zmieni. I zawsze będę twoją siostrą. Musiałam odejść z Gryffindoru. Draco jest tylko moim znajomy, a poza tym, wydawało mi się, że moja wredność pasuje do Slytherinu. Ale nienawidzę tych zasad. Nienawidzę rygoru krwi, szydzenia, znęcania się, ograniczenia tylko do jednego domu, nienawidzę siebie, za to co ci zrobiłam, za to co ci robiłam. Nie wiedzą jeszcze, że jestem półkrwi i nie chcę, żeby się dowiedzieli. I tak w Gryffindorze jestem już spalona. Pozostaje mi tylko udawać. Zawsze byłam fałszywa. Kocham cię, pamiętaj o tym. Pamiętaj, że zawsze będę twoją siostrą. Pamiętaj...
XOXO, America 
Czemu czytając ten list, zachciało mi się płakać. Czemu moja siostra się nawróciła? Czemu zdradziła? Czemu zdradziła Gryffindor? Czemu Slytherin? Czemu zdradziła Slytherin.? Czemu te puste słowa odciskają się na moim sercu!? Czemu jest tak dużo pytań, a zero odpowiedzi!? Przeczytałam list jeszcze raz i następny, a potem kolejny, i kolejny... nadal zero odpowiedzi. Oparłam głowę o ścianę. Tyle pytań, na które nie ma odpowiedzi. Chwyciłam mój pergamin i nakreśliłam odpowiedź.
~.~
- Amercia! No powiedz. - krzyczał, ale ja go nie słuchałam. Byłam nieugięta, w końcu coś obiecałam siostrze. Czemu ja w ogóle zgodziłam się na to spotkanie.
- Nic ci nie powiem. Tracisz tylko twój i mój czas! A jak ktoś nas nakryje, to będziemy sprzątać kible przez następny miesiąc. Albo gorzej. Zapomnij, nie usłyszysz o mojej siostrze nic!
- Myślałem, że ją kochasz. - krew się we mnie zagotowała. Jak on, taki nędzy mały chłopczyk, śmie mówić mi, że nie kocham mojej siostry.
- Nie wiesz nic! Nie znasz mnie! Nie znasz nas! Nic nie wiesz ani o mnie, ani o Alicji! Więc się zamknij i wracaj, zanim ktoś nas nakryje...
- Chyba troszeczkę za późno. - usłyszałam za plecami głos opiekunki Gryffindoru. Mruknęłam pod nosem "zajebiście" i odwróciłam się do kobiety. - Czy wy wiecie, która godzina!? Zakłócacie ciszę nocną, ale zajmę się wami dopiero jutro. O ósmej, w moim gabinecie. I nie spóźnijcie się! - rzekła i poszła. Powstrzymałam się, żeby nie przywalić blondynowi w twarz. Ruszyłam do lochów. Czemu ja w ogóle przyszłam na to głupie spotkanie! W zamku jest niebezpiecznie, a ja jak gdyby nigdy nic, spokojnie spaceruję sobie w środku nocy.
- Czysta krew. - syknęłam do ściany i przeszłam. O tej porze pokój wspólny był oczywiście pusty, więc udałam się do mojego dormitorium, mijałam przy tym te mdłe zielone kanapy, srebrne fotele, srebrne szafki i półki, zielone dywany, a wszystko z godłem węża. Wspięłam się po schodach na wyższe piętro i weszłam do dormitorium. Hestia, Flora, Dafne i Pansy już spały, przy czym ta ostatnia głośno chrapała. Położyłam się na łóżku i złapałam kartę od Luka. Było na niej napisane:
Droga Americo
Spotkajmy się o północy, w korytarzu na trzecim piętrze, 
koło obrazu Rycerzy Okrągłego Stołu
Luke
Rzuciłam kartkę z powrotem na łóżko. Nagle usłyszałam delikatne pukanie w okno i odwróciłam się gwałtownie, gotowa do ataku. Na szczęście była to tylko Anastazja, sowa Alicji. Otworzyłam okno, a ona wleciała. Miała coś przywiązane do nóżki. List. Odezwał się we mnie promyk nadziei. Wpuściłam sówkę do klatki Wredka*, a on bardzo się ucieszył z odwiedzin. Zasunęłam kotary. Zapaliłam koniec różdżki, szepcząc zaklęcie lumos. Wstrzymałam oddech i rozwinęłam pergamin.
Droga Mer!
Nie gniewam się, więc co mam wybaczać. Pamiętam, że byłaś dla mnie wredna, ignorowałaś mnie, szydziłaś, przedżeźniałaś. Ale pamiętam też, że mnie kochałaś, broniłaś, pomagałaś. Pamiętam i nie zapomnę. Nie wiem co dzieje się w Hogwarcie, ale wiem, że coś niedobrego. Chcę, żebyś powiedziała co mi jest moim przyjaciołom, Ginny, Lunie, Lukowi, Percy'emu. I nie pytaj "ale jesteś pewna", bo jestem. Mam nadzieję, że radzisz sobie ze Ślizgonami. Pobyt w szpitalu jest dla mnie męczący, więc nie dam rady napisać nic więcej. Zabicie węża jest łatwiejsze niż zabicie lwa, bo lew nawet po śmierci jest dzielny i dumny.
Pozdrawiam, trzymaj się, Alicja
Czyli to, że dostanę karę, bo nie chciałam powiedzieć Lukowi o Ali, pójdzie na marne. Ok. Gdybym dostała tę karę, ale nie powiedziała mu, to byłaby to sprawa słuszna. Ale najważniejsze jest i tak to, że ona pamięta...
~.~
~ Obudziłam się o wschodzie słońca. Podeszłam do okna i spojrzałam przez nie. Nagle niebo poczerniało pojawiła się postać. Cała ubrana na czarno i zakapturzona.
- Uważaj. Jesteś w wielkim niebezpieczeństwie. To stanie się w 26 czerwca. Uważaj... - głos miała lodowaty i zimny, ale czemu mnie ostrzega? W tym momencie wszystko zaczęło się rozmywać. Na końcu zniknęła czarna postać...~
Obudziłam się i podniosłam gwałtownie to był tylko sen, ale moje sny nie są normalne. Rozejrzałam się po pokoju. Ricka nie było, a dziewczyna siedziała na łóżku.
- Jestem Gabrielle. - powiedziała - Chyba się jeszcze nie przedstawiłam.
- Alicja. - powiedziałam i nastąpiła chwila ciszy, którą w końcu przerwała Gabrielle.
- Uczysz się w Hogwarcie? - pokiwałam głową - Bo mam wybór. Mogę zamieszkać z ciocią w Anglii i uczyć się w Hogwarcie lub z babcią w Polsce, i uczyć się w Polskich Uzdrowiskach Magicznych**. W Hogwarcie zawsze miałabym jakąś koleżankę. Dużo słyszałam o tej szkole.
- Uwierz mi, Hogwart to naprawdę świetny wybór. - zapewniłam, a ona się tylko uśmiechnęła.
~.~
Ginny siedziała na łóżku. Pisała w pewnym małym czarnym dzienniku. W pewnym momencie wstała i poszła do Pokoju Wspólnego. Tam wołał ją Luke, Luna i Percy, ale ona nie słuchała. Szła dalej. Wyglądała jak zaklęta. W końcu doszła do łazienki. Otworzyła drzwi i otworzyła Komnatę Tajemnic. Wróciła do dormitorium i położyła się spać, by jutro zapomnieć co zrobiła tam...
~.~
May Prior siedziała w kuchni. Zajmowała się akurat rachunkami. Było późno, a jej syn już spał. Mąż jeszcze nie wrócił z pracy, więc spokojnie używała magii. Zupa gotowała się sama, a dziury zaszywały. Spojrzała na list leżący na stole. Już otwarty, przeczytany. Strach, tak strach, gościł w niej. Co będzie z jej córką? Co jeśli się dowie? Ale co jeśli nigdy się nie dowie. Poderwało ją pukanie. Najpierw pomyślała, że to mąż, który zapomniał kluczy. Ale nie. To było pukanie dwa razy cicho, dwa razy głośno. To był ich sygnał. Tak stary, ale nie zapomniany. Przekręciła zamek i otworzyła drzwi. Zobaczyła jego. Wyglądał tak samo jak zawsze. 
- Wejdź. - szepnęła. Mężczyzna usiadł na kuchennym krześle. Kobieta zabarykadowała dom i usiadła naprzeciwko. - Przyszedłeś. 
- Tak. Chcę ci powiedzieć, że powinnaś zabrać ją z Hogwartu. 
- Nie zrobię tego. To jej dom. Tak samo jak był twoim domem i moim, i jej. Jeśli już zapomniałeś, to wszyscy byliśmy nietolerowani w domu. Wszyscy. Moja matka zostawiła mnie z ojcem i jego żoną. Wychowywałam się z mugolami i ona też wychowywała się. Przynajmniej do puki nie dostała listu. Nie wiesz jak żałuję, że nie powiedziałam jej wcześniej. A teraz nie wie, że jest czystej krwi...
- Wie! Ta głupia tiara jej powiedziała. - May zbladła - Ale nie wie, kto jest tym ojcem. Rzuciłem czar na tiarę. Nie może jej powiedzieć. 
- Dobrze. Zastanowię się nad tym. - i postać zniknęła, tak szybko jak się pojawiła...
~*~

* - sowa Ami
** - na lepszy pomysł nie wpadłam
*** - teraz jest około połowa listopada

Tak oto prezentuje się 13. Nie jest to jakiś zachwycający rozdział. Najbardziej jestem zadowolona z ostatnich trzech scen. Czekam na komentarze.