wtorek, 30 grudnia 2014

Prolog - "A zaczął się tak spokojnie ten dzień..."

Biegnę. Biegnę szybko przez las. Ciemny las. Coś mnie goni. Nie obracam się. Biegnę szybciej. Bolą mnie nogi. Nie jestem sama... ktoś jest ze mną. Dziewczyna, chłopak, nie wiem. Słyszę jak upada. Nie odwracam się. Słyszę krzyk. Zatrzymuję się. Odwracam i...

I w tym momencie budzi mnie dźwięk budzika. 30 sierpnia.
Li
- Super. - mruczę pod nosem. - Mer wstawaj! Leniu! - krzyczę do siostry. - Musimy kupić książki. - nie wieżę, że jej nie obudził budzik. Moja starsza siostra (tylko o 7 miesięcy, jestem wcześniakiem. Urodziłam się w sierpniu, a siostra w styczniu) jest chyba nie aż tak leniwa i kupiła sobie zatyczki. Muszę wstać i ją szturchnąć. Idę na drugą stronę pokoju i uderzam ją poduszką. Skutkuje.
Ami
- Daj mi jeszcze pięć minut Li!!! - kładzie się na drugi bok. Zrezygnowana idę do łazienki się ubrać, uczesać itd. Gdy wychodzę, Ami stoi pod łazienką. Pakuję torbę, gdy ona jest w łazience. Po jej wyjściu stwierdzam, że wygląda lepiej od mnie. Jej rude włosy były lekko pofalowane, a niebieskie uczy lśniły jak zawsze. Ja wyglądałam przeciętnie przy niej. Mimo, że jesteśmy siostrami to jesteśmy mało podobne do siebie. Jedyne co nas łączyło to niebieskie uczy i... wredny charakter.
- Alicjo, Americo chodźcie na śniadanie. - tylko mama nie skracała naszych imion. W kuchni śniadanie jadł już nasz brat, Will.
- Radzę jedzcie szybko, bo zaraz wszystko zniknie. - ostrzega z głupim uśmieszkiem nasz młodszy brat. Jak ja go czasem nienawidzę.
- Zamknij się!!! - mówię jednocześnie z Mer. To też nasza wspólna cecha.
- Dzieci uspokójcie się!!! Dziewczyny to wasza lista książek. Tu - podaje nam torbę - macie portfel z pieniędzmi i bilety. Ami wkłada rzeczy do torby. Szybko zjadłyśmy śniadanie i poszłyśmy na autobus. Wysiadłyśmy na ostatnie stacji.
- Ali, to miejsce jest dziwne. - miała rację. Był upalny dzień, a połowa ludzi chodziła w płaszczach.
- Gdzie ta księgarnia? - zapytałam
- Ulica Pokątna. Wiesz gdzie to?
- Nie. Zapytajmy ludzi. - podeszłam do kobiety, która była normalnie ubrana - Gdzie jest ulica Pokątna? - zapytałam, a ona spojrzała na mnie i odeszła.
- Nie ładnie nie odpowiadać! - krzyknęła za nią Mer - Przepraszam, gdzie jest ulica Pokątna? - zapytała dziewczynki, a te na nią spojrzały i uciekły.
- Dziewczynki, - podeszła do nas jakaś kobieta z pięciorgiem dzieci. Wszyscy byli rudzi i przez to Ami poprawiła włosy i założyła na nie kapelusz. Moja siostra jest tak głupie, że aż brak komentarza. - szukacie ulicy Pokątnej? Pierwszy rok?
- Proszę??? - zapytałyśmy równocześnie.
- Pierwszy rok w Hogwarcie? Moja Ginny też. - Ami złapała mnie za rękę i zaczęła szybko odliczać od 5 do 0, a potem zaczęłyśmy uciekać. Po paru krokach ktoś jakby podciął nam nogi i się przewróciłyśmy. Odwróciłam się. Ruda kobieta stała z wyciągniętą różdżką w naszą stronę... a zaczął się ten dzień tak spokojnie...

-------------------------------------------------------
I co? Taki o to prolog. Główne bohaterki Ali i Ami, Li i Mer, Alicja i America Prior. Trochę pomieszam historie z moich ulubionych książek :)

Emma <3
Alicja <3