niedziela, 7 czerwca 2015

Rozdział 15 - Rozdajemy karty, dostajemy odpowiedzi

Biegnę. Biegnę szybko przez las. Ciemny las. Coś mnie goni. Nie obracam się. Biegnę szybciej. Bolą mnie nogi. Nie jestem sama... ktoś jest ze mną. Dziewczyna, chłopak, nie wiem. Słyszę jak upada. Nie odwracam się. Słyszę krzyk. Zatrzymuję się. Odwracam i widzę błysk świateł, ale one nie osłabiają bestii. Stwór dostrzega mnie i goni. Przyśpieszam, ale bestia jest szybsza. Dopada mnie i gryzie w rękę. Potem upada odtrącona przez śnieżnobiałego wilka. Luke, to on ze mną biegł, a teraz przemienił się w wilka. Patrzę za siebie. Biegła ze mną najmniej spodziewana osoba...
- Gabrielle? - wyszeptałam. Nie wiem czy we śnie, czy na jawie...
Kiedy się obudziłam na moim łóżku leżało mnóstwo prezentów: paczek i paczuszek. Zabrałam się za największą z nich. Była od rodziców. Dali mi książki "Dotyk Julii" oraz "Rywalki", śliczną poduszkę ze zdjęciem moim i mojej siostry, kubek z napisem "Wesołej gwiazdki", niebieską bluzę oraz trochę czekoladowych cukierków. Następna była zapakowana w zielono-srebrny papier. Pewnie od Americy. Nie myliłam się.
Siostra dała mi garstkę czekoladowych żab, kolczyki i perfumy. Od Ginny i Luny dostałam bransoletkę przyjaźni, od Percy'ego i Luke'a książkę "Quidditch przez wieki", od dziadków pieniądze, a od pani Wesley szalik w barwach Gryffindoru. Na łóżku leżało coś jeszcze. Ale od kogo. Chwyciłam różdżkę i powoli rozwinęłam papier. W środku była przepiękna suknia i karteczka: Na dzisiejszy bal. Kurcze! Całkiem zapomniałam, ale czemu ten anonim wiedział? Przecież informację rozwieszono dopiero wczoraj wieczorem. Nikt raczej nie zdążył powiadomić rodziny, więc anonim musi być albo wszystko wiedzący, albo gorzej - jest w Hogwarcie. Podniosłam się z łóżka i ubrałam. Ginny jeszcze spała, więc cicho zeszłam do Pokoju Wspólnego. Tam byli tylko Fred i George, którzy coś planowali. Kiedy usłyszeli moje kroki, przerwali i spojrzeli w moją stronę. Widoczniej nie byłam dla nich zagrożeniem, bo szybko wrócili do przerwanego zajęcia. Nagle poczułam jak tracę nad sobą kontrolę. Nogi same niosły mnie gdzieś.
- Gdzie idziesz? - usłyszałam pytanie jednego bliźniaka. Nie mogłam odpowiedzieć. Chciałam krzyczeć, nie mogłam. Wyszłam, a nogi kierowały mnie na niższe piętro. Każdy kto mnie mijał patrzył się dziwnie. Ja nie mogłam nic powiedzieć. Tylko szłam dalej przerażona. W końcu stanęłam, ale nie odzyskałam kontroli. Byłam nikim w swoim ciele. Cichutko otworzyłam drzwi. Bo co miałam robić? Stać tak przez cały czas? O nie. Wydaje mi się, że ta siła, która mnie niosła, chce mi coś pokazać. Wcześniej sobie sama otwierała drzwi, czy teraz nastąpił moment odkrycia? Czy wreszcie dowiem się kim jest mój ojciec? Uchyliłam drzwi i wsunęłam się do łazienki Jęczącej Marty. Przeraziłam się. Byli tam profesor Dumbledore, profesor McGonagall, profesor Snape oraz profesor Sprout. Ale nie to mnie przeraziło. Pomiędzy nimi leżała Lindsey Carol. I była... martwa? Albo przynajmniej nieprzytomna. Chciałam stąd wyjść. Uciec. Nie patrzeć na to. Dość już przeżyłam ostatnimi czasy. Tym razem nogi tak jakby mnie posłuchały. Wyprowadziły mnie i prowadziły mnie jakimiś tajnymi korytarzami. Nie wiedziałam gdzie jestem, ale co z tego?! Myślała tylko o Lind, biednej małej Puchonce.
- Alicja? - usłyszałam za plecami. Nie wiem kiedy, ale znalazłam się w sali wejściowej. Odwróciłam się i zobaczyłam, że spotkałam pierwszą dobrą rzecz w tym dniu. Zobaczyłam piękną dziewczynę, która stała pomiędzy dwoma kobietami. Prawdopodobnie ciocią i babcią.
- Gabrielle. - dziewczyna przytuliła mnie - Wyszłaś ze szpitala? - dodałam radośnie, a ona z uśmiechem pokiwała głową. Przytuliła mnie. Nareszcie była przepełniona radością i życiem. Taką chciałam ją znać - taką jest mi dane poznać.
- W jakim domu jesteś? - zapytała po chwili - Ja mam być gdzieś, gdzie niedawno zwolniło się jedno miejsce. - pisnęłam z radości i miałam ochotę skakać do góry.
- Gryffindor. Odpowiedź na jedno i drugie. - uśmiechnęłam się szeroko, a ona mnie przytulił - Przedstawię ci moich przyjaciół. Będziemy się świetnie dogadywać!
~.~
Tak jak podejrzewałam, Gabi trafiła do domu Lwa, co mnie strasznie ucieszyło. Świetnie dogadywała się z moją paczką i wszyscy ją polubili. Z Americą też dogadywałam się dobrze, a jeszcze lepiej dzięki temu, że niedawno zerwała z tą okropną ropuchą. Naprawdę za to dziękuję! Ogólnie to nie wiem kiedy, ale zaczął się czerwiec, a raczej już kończył. Powiedzcie mi ludzie: kiedy?! Moje sny pojawiały się około raz w miesiącu. Jak się później spostrzegłam w czasie pełni. Znak czy przypadek? Raczej to pierwsze. Zaczęłam wszystko notować w pamiętniku. Tak na wszelki wypad i oto niedawno zdarzyły się dwie straszne rzeczy, które zrujnowały ten paromiesięczny spokój. A dzień zapowiadał się tak spokojnie:
- Ali. Musimy pogadać. - w moim pokoju znalazła się Gabrielle i Luna. Byłe zaniepokojone. Nie widziałam takie miny u tej pierwszej od czasu... szpitala.
- Co się stało? - nic nie przychodziło mi do głowy. One milczały jakby szukały odpowiednich słów. - Mówcie do cholery! - krzyknęłam i poczułam łzy na policzkach. Pierwsza opanowała się Gabrielle. Chyba wiedziała co zrobić. Usiadła koło mnie i mnie przytuliła.
- Tak mi przykro Ali. - chciałam zapytać znowu co się stało, ale wiedziałam, że dziewczyna zaraz powie - America zaginęła. Zostawiła tylko list. Pisała, że bardzo cię kocha. - blondynce też zaczął się łamać głos. Nie widziałam nic więcej, tylko wodę w moich oczach. - Ale to nie wszystko. Ginny została porwana. Do tej komnaty. - powiedziała szeptem, tak jakby nie była to prawda i mogła się urzeczywistnić dzięki mówieniu o tym. Nie, nie, nie! Nie Ginny. Ona sobie nie poradzi... A co z Ami!? Ostatnio też zachowywała się dziwnie. Może chce sobie coś zrobić? W tym momencie mój świat legł w gruzach i rozpłakałam się na dobre. Wiedziałam, że nie zrobię nic z Ginny, ale wiem jak pomóc Mer. 
- Od zerwania z fretką zachowywała się dziwnie. Była jakaś przerażona. - przedstawiałam im mój plan. Byliśmy w pokoju chłopaków. Uspokoiłam się już i teraz musiałam pomóc siostrze. Tym bardziej dlatego, że myślę, iż blondas jej coś zrobił. I za to zapłaci. 
- Do czego zmierzasz? - zapytał Luke. Jako pierwszy z grupy zabrał głos.
- Musimy go o to zapytać. - powiedziałam z determinacją - I uprzedzając kolejne pytanie: wiem co robię i tak, chcę to zrobić. - nikt już nie protestował. Wiedziałam jakie jest hasło do Pokoju Wspólnego Ślizgonów. Ami mi je pokazała podczas ferii. Żadnego Ślizgona nie było w zamku, dlatego miałyśmy to miejsce tylko dla siebie. W Pokoju Wspólnym jak na zawołanie był tylko Malfoy. Wspaniale. Uśmiechnęłam się zwycięsko. Chłopak poderwał się z miejsca i podbiegł do nas.
- Co w tu robicie? Skąd znacie hasło!? Powiem wszystko Snape'owi. - wrzasnął mi prosto w twarz.
- Po pierwsze: nie boję się ciebie. - powiedziałam twardo. Zmrużył oczy, ale nadal nie wyglądał groźnie. - Po drugie: powiedziałabym McGonagall co zrobiłeś. - spojrzał na mnie pytająco. Triumfowałam. - I po trzecie, które jest też odpowiedzią na drugie: Co zrobiłeś mojej siostrze. - szok, który pojawił się na jego twarz był nie do opisania. Szybko się opamiętał i próbował wykręcić, ale było już zapóźno. Nie wiem czy w ogóle zdawał sobie z tego sprawę. 
- Nie wiem o czym mówisz. - widać było jak się denerwował. Zgrzytałam zębami ze złości. Był winny. Pałeczkę przejął Luke.
- Nie kłam. I nie próbuj się wykręcać, bo już się wydałeś. - mówił mój przyjaciel, a ja byłam wdzięczna za jego oskarżycielski ton. Draco wiedział, że jest przyparty do muru. Mimo to nie udzielał odpowiedzi. - Dalej. Czas nas goni, żeby ją uratować. - dodał zirytowany.
- Nie możecie jej pomóc. - co?
- Jak to? Co się stało? - wysyczałam przerażona. Pewność siebie mnie opuściła.
- Około miesiąc temu poszliśmy na późny spacer. Była pełnia. Ona mnie na niego namówiła. Szliśmy lasem i nagle wyskoczył wilkołak. Próbowaliśmy wszystkich czarów, ale nic nie dawało rezultatów. Uciekaliśmy. Wilkołak był tuż za nami. Ami potknęła się i to nią się zajął. Ja uciekłem, ale wróciłem po nią później. Była cała w krwi, ale żyła. Pomogłem jej, ale przemieniła się w wilkołaka. Bynajmniej tak myślimy. Dziś pierwsza pełnia.
- Co zrobiłeś?! Ty w ogóle wiesz jaka jest pierwsza pełnia, kiedy nie jest się odpowiednio zabezpieczonym! - wrzasnął na Ślizgona - Musimy ją znaleźć i to szybko. - tym razem powiedział do nas. Każdy się z nim zgodził. Ja i Luje poszliśmy po potrzebny sprzęt.
- Powinieneś zostać. To niebezpieczne dla ciebie. - powiedziałam z troską - Poradzimy sobie.
- Nie. Idę. Wiem jak jej pomóc. - otworzyłam usta, żeby zaprzeczyć - Wiem jak jest trudno i tylko ja mogę jej pomóc. Idę. Koniec i kropka. - warknął. Nie winiłam go za takie zachowanie. Wilkołaki przed pełnią bywały nerwowe. Zabraliśmy potrzebny sprzęt i parę godzin później cała drużyna stała na skraju lasu.
- Dzięki, że chcecie pomóc, ale jeśli ktoś się rozmyślił niech idzie. Nikt nie ruszył się z miejsca. - Okey. - westchnęłam. Przez parę godzin wlekliśmy się po chaszczach i zaroślach. Ale ją znaleźliśmy. Pełnia była blisko. Ona siedziała na ziemi. Miała brudne włosy i ubranie.
- Pomóżcie mi. Błagam! - płakała. Pomogłam jej wstać.
- Niech ktoś pójdzie po Dumbledor'a. - powiedział ktoś. Chyba Luke. Po chwili Percy i Luna zniknęli, a obok mnie uklękła Gabrielle. Dobrze wiem, że ona poradzi sobie z taką traumą najlepiej, więc delikatnie się odsunęłam.
- Będzie dobrze. - szepnął mój przyjaciel. Kiwnęłam tylko głową. - Powinniśmy iść. Niedługo pełnia. - ogłosił już głośniej. Pomogłam mojej siostrze wstać. Była ranna w nogę, więc ja i Castellan podpieraliśmy ją. Bałam się, że nie zdążymy. Dotarliśmy na jakąś wielką polanę. Niezwykłą polanę. 60 m dalej odbywały się moje sny.
- Chodźmy szybciej. - powiedziałam, starałam się, żeby nie drżał mi głos. Posłuchali. Byłam pewna, że się uda. Od tego miejsca dzieliło nas tylko parę metrów. Gdy nagle Luke przystanął, a ja się prawie przewróciłam.
- Co, do... - i wtedy spojrzałam gdzie patrzy. Mała chmurka została przegoniona przez wiatr i patrzył teraz na nas okrągły księżyc. Ami też na niego spojrzała, a jej oczy niebezpiecznie zalśniły. Na żółto.
- Uciekajcie! - warknął blondyn - Powstrzymam ją. Uciekajcie! - warknął jeszcze raz, kiedy nie ruszyłam się z miejsca. Mer zaczęła się szarpać. Puściłam jej rękę, a ona chciała się na mnie rzucić, ale powstrzymał ją Luke. Gabrielle złapała mnie za rękę i pociągnęła za sobą. Dopiero po chwili zaczęłam biec o własnych siłach. Odwróciłam się na chwilę. Akurat wtedy moja siostra pchnęła chłopaka. On upadł i uderzył głową o kamień. Jęknęłam.
- Później po niego wrócimy. - szepnęła Gabrielle. Usłyszałam warknięcie. - Oh merde! - byłam prawie pewna, że przyjaciółka przeklina po Francusku. Dziewczyna odwróciła się i nie zauważyła kamienia na drodze. Przewróciła się. Chciałam jej pomóc. - Biegnij! - wrzasnęła - Tylko ty wiesz gdzie jesteśmy! - te słowa mnie przekonały. Jeśli mi się coś stanie, to im nie pomogę. Naglę usłyszałam krzyk. Odwróciłam się. Wilkołaczka była przy blondynce, ale odtrącił ją błysk świateł. Moi przyjaciele wrócili! Rudy wilk spojrzał na mnie i zawarczał głośno. Szybko pomknęłam dalej. America dopadła mnie i przewróciła. Poczułam bolące ukłucie w ręce. Potem na szyi i w nodze. Pamiętam tylko ten ból, bo potem straciłam przytomność. Czy umarłam?
~.~
Słyszałam pikanie. Uchyliłam oczy, ale widziałam tylko biel. Kiedy złapałam ostrość obrazu, zobaczyłam, że nie jestem sama. Na moim łóżku siedział ten sam człowiek, który ukazał się w jednej z wizji. Chciałam o coś zapytać, ale nie dałam rady. Nie mogłam. Mężczyza westchnął.
- Witaj z powrotem, moja córko. - tak oto powiedział mi nie kto inny, a Severus Snape.
~♥~
Stwierdziłam, że ukrócę historię i nie będę naciągać jakiś tematów. Kto zaskoczony zakończeniem? Mi się ten rozdział bardzooo podoba. Nasz nowy nagłówek wykonała Lady Mania, prawda, że jest śliczny? Opinie zostawiam wam. A teraz krótkie podziękowanie dla:

Kolorowa Dama - może i nie komentujesz długo, ale bardzo lubię twoje komentarze. Potrafią mnie przyprawić o uśmiech i dają kopa mojej wenie :-) Dziękuję ♥
Selene Neomajni - za długie, motywujące komentarze, które zawsze z chęcią czytam. Za twoje cenne uwagi i wskazówki, które bardzo sobie cenie :-) Dziękuję ♥
Aria - Za miłe i ciepłe słowa, które potrafiły mnie pocieszyć i rozbawić. Dziękuję ♥
Dorcas Meadowes - Black - bo zawsze mogłam liczyć na jakieś miłe słowa od ciebie. Na pocieszenie, kiedy uważałam, że coś mi wyszło beznadziejnie. Dziękuję ♥
Panienka Livvi - za bycie jedną z pierwszych czytelniczek, za tą wenę, którą dawały mi twoje komentarze. Za zadawanie tylu pytań. Mam nadzieję, że ten rozdział przyniósł ci odpowiedź na wiele z nich. Dziękuję ♥
Lady Mania - także za bycie jedną z pierwszych czytelniczek, za wykonanie nagłówka (który się nie zmarnuje, bo planuję zrobić 2 część), za każdy komentarz i każde ciepłe słowo. Dziękuję ♥

I wszystkim tym, którzy byli, są i będą. Dziękuję!
Do zobaczenia później
PA! - A

PS: Na razie możecie znaleźć mnie tu: http://story-of-hogwart-another.blogspot.com/