I w tym momencie budzi mnie dźwięk budzika. 30 sierpnia.
Li |
Ami |
- Alicjo, Americo chodźcie na śniadanie. - tylko mama nie skracała naszych imion. W kuchni śniadanie jadł już nasz brat, Will.
- Radzę jedzcie szybko, bo zaraz wszystko zniknie. - ostrzega z głupim uśmieszkiem nasz młodszy brat. Jak ja go czasem nienawidzę.
- Zamknij się!!! - mówię jednocześnie z Mer. To też nasza wspólna cecha.
- Dzieci uspokójcie się!!! Dziewczyny to wasza lista książek. Tu - podaje nam torbę - macie portfel z pieniędzmi i bilety. Ami wkłada rzeczy do torby. Szybko zjadłyśmy śniadanie i poszłyśmy na autobus. Wysiadłyśmy na ostatnie stacji.
- Ali, to miejsce jest dziwne. - miała rację. Był upalny dzień, a połowa ludzi chodziła w płaszczach.
- Gdzie ta księgarnia? - zapytałam
- Ulica Pokątna. Wiesz gdzie to?
- Nie. Zapytajmy ludzi. - podeszłam do kobiety, która była normalnie ubrana - Gdzie jest ulica Pokątna? - zapytałam, a ona spojrzała na mnie i odeszła.
- Nie ładnie nie odpowiadać! - krzyknęła za nią Mer - Przepraszam, gdzie jest ulica Pokątna? - zapytała dziewczynki, a te na nią spojrzały i uciekły.
- Dziewczynki, - podeszła do nas jakaś kobieta z pięciorgiem dzieci. Wszyscy byli rudzi i przez to Ami poprawiła włosy i założyła na nie kapelusz. Moja siostra jest tak głupie, że aż brak komentarza. - szukacie ulicy Pokątnej? Pierwszy rok?
- Proszę??? - zapytałyśmy równocześnie.
- Pierwszy rok w Hogwarcie? Moja Ginny też. - Ami złapała mnie za rękę i zaczęła szybko odliczać od 5 do 0, a potem zaczęłyśmy uciekać. Po paru krokach ktoś jakby podciął nam nogi i się przewróciłyśmy. Odwróciłam się. Ruda kobieta stała z wyciągniętą różdżką w naszą stronę... a zaczął się ten dzień tak spokojnie...
-------------------------------------------------------
I co? Taki o to prolog. Główne bohaterki Ali i Ami, Li i Mer, Alicja i America Prior. Trochę pomieszam historie z moich ulubionych książek :)
Emma <3
Alicja <3